Przez weekendowe wichury, które przeszły przez Warszawę cierpieli nie tylko ludzie. W jednym z powalonych przez silny wiatr drzew nad fosą Fortu Bema od strony ulicy Obrońców Tobruku w niewielkiej dziupli zimowały dwa nietoperze. Miało to być ich bezpieczne schronienie, a stało się śmiertelną pułapką.
Przeraźliwe piski maleńkich, latających ssaków usłyszała w poniedziałkowy ranek (21 lutego) działaczka Fundacji Ptasi Patrol. O swoim odkryciu natychmiast powiadomiła Ekopatrol Straży Miejskiej.
Zobacz też: Drzewo runęło na mężczyznę w Emowie. Zginął na miejscu
- Na miejscu funkcjonariusze stwierdzili, że pisk nietoperzy dochodzi z dziupli, do której wnętrza nie było dostępu. Aby dostać się do uwięzionych tam zwierząt, kierowniczka Ekopatrolu zdecydowała się odcinać po kawałku spróchniały wewnątrz pień - przekazał Jerzy Jabraszko ze straży miejskiej.
Polecany artykuł:
Funkcjonariuszka dzielnie walczyła o życie maleńkich istot. Plaster po plastrze ostrożnie odcinała fragmenty pnia, aż wreszcie dotarła do dziupli. Wybudzone z zimowego snu dwa młode nietoperze były wystraszone i osłabione.
Po wydobyciu ich z dziupli strażnicy umieścili je w pojemnikach do przewożenia małych zwierząt. Następnie latające ssaki zostały przewiezione do ośrodka rehabilitacji dzikich zwierząt, gdzie będą mogły dojść do siebie, by wiosną wrócić na łono natury.