Kobieta umierała na przystanku na Mokotowie
Minęła godz. 21:20, w piątek, 18 listopada, gdy strażnicy miejscy patrolujący Mokotów otrzymali informację o nietrzeźwej kobiecie leżącej na przystanku autobusowym u zbiegu ulic Bonifacego i Klarysewskiej. Z treści zgłoszenia wynikało, że może chodzić o zagrożenie czyjegoś życia, więc funkcjonariusze potraktowali sprawę priorytetowo i z włączonymi na dachu sygnałami świetlnymi udali się na Sadybę.
Gdy kilka minut później dojechali we wskazane miejsce, okazało się, że sytuacja jest dramatyczna. Na przystanku zastali leżącą, około 45-letnią kobietę, która nie oddychała. Jej głowa i szyja były przemarznięte, a puls niewyczuwalny. Strażnicy wiedzieli, że nie ma chwili do stracenia. Kobieta była już jedną nogą w grobie. Funkcjonariusze wezwali pogotowie ratunkowe i natychmiast wezwali pogotowie ratunkowe, a sami przystąpili do ratowania życia umierającej kobiety.
Dramatyczna akcja ratunkowa
W pierwszej kolejności mundurowi udrożnili drogi oddechowe kobiety, a następnie rozpoczęli resuscytację krążeniowo-oddechową. Prowadzący masaż serca strażnicy zmieniali się co dwie minuty, ani na sekundę nie przestając walczyć o życie kobiety. - Funkcjonariusze prowadzili resuscytację przez ponad 10 minut, aż do przyjazdu karetki pogotowia. Akcję ratunkową kontynuowali ratownicy - przekazała Straż Miejska.
Kobietę podłączono do defibrylatora i urządzenia automatycznie wykonującego masaż serca. Kwadrans po godz. 22 udało się przywrócić czynności życiowe. Kobieta trafiła do szpitala.