Przez ostatni rok Weronika, 22-letnia obywatelka Ukrainy, próbowała prowadzić normalne życie w warszawskim bloku na ulicy Bolivara. Niestety, jej sąsiad z parteru, Robert (51 l.), nieustannie uprzykrzał jej życie, co w końcu zmusiło dziewczynę do wezwania policji.
Wszystko zaczęło się niewinnie – od zarzutów o rzekome zalewanie jego mieszkania. Weronika twierdzi, że sąsiad próbował ją zastraszyć, a sprawa szybko przybrała na sile. − Na początku zaczął do mnie przychodzić i mówić, że zalewam mu mieszkanie. To nie było prawdą − relacjonuje Weronika. Próby wyjaśnienia sprawy nie przyniosły skutku. Kilka kolejnych interwencji policji również nie zmieniło zachowania mężczyzny.
Do prawdziwego dramatu doszło w nocy z soboty na niedzielę, kiedy sąsiad pojawił się pod drzwiami Weroniki z bronią w ręku. Przerażona dziewczyna natychmiast wezwała policję. Na miejscu pojawili się funkcjonariusze z Targówka oraz kontrterroryści. W mieszkaniu 51-latka policjanci zabezpieczyli nielegalną broń i kilkaset sztuk amunicji, a także noże, pałki i gaz pieprzowy. Okazało się, że mieszkanie było prawdziwym arsenałem.
Policja podjęła natychmiastowe działania. Robert zdążył jednak opuścić swoje mieszkanie. 51-latek został wkrótce zatrzymany na terenie Legionowa. Materiały dowodowe przekazano Prokuraturze Rejonowej Warszawa Praga Północ, gdzie mężczyźnie postawiono zarzuty posiadania nielegalnej broni i amunicji oraz grożenia Weronice i jej partnerowi z powodu ich narodowości.
Prokurator zastosował wobec 51-latka policyjny dozór, zakaz kontaktu z poszkodowanymi oraz zakaz zbliżania się do nich na odległość mniejszą niż 10 metrów. Mężczyźnie grozi do 8 lat pozbawienia wolności. Weronika i jej partner rozważają opuszczenie mieszkania na Targówku. − Nie czuję się tu bezpiecznie – przyznała dziewczyna.