Od ponad roku Polska zmaga się z pandemią koronawirusa. I mimo że minął rok sytuacja, zamiast się polepszać, robi się coraz bardziej dramatyczna z każdym dniem. Rząd wprowadza kolejne obostrzenia, a COVID-19 rozprzestrzenia się coraz szybciej. Już dawno przekroczone zostały granice z jesiennej fali pandemii. W piątek resort zdrowia podał zatrważające dane - minionej doby odnotowano aż 35 143 nowych przypadków zakażenia SARS-CoV-2.
NIE PRZEGAP: To już wojna! Rządowy komisarz w szpitalu Południowym! Ostra riposta prezydent Warszawy: Decyzja skandaliczna! Panie ministrze, daję panu pięć dni!
Tymczasem w mediach społecznościowych pojawiła się relacja ratownika medycznego, który nie przebiera w słowach. Nie ukrywa, że sytuacja, która panuje w kraju jest o wiele gorsza, niż przedstawiają to politycy. "Zbierałem się 2 miesiące, żeby napisać Wam jak wygląda obecnie sytuacja, ale mdliło mnie na samą myśl o tym całym gównopandemiocovidzie" - rozpoczął swój wpis ratownik medyczny.
"Chciałem Was tylko uczciwie poinformować jako ratownik pracujący w Oddziale Ratunkowym, Zespołach Ratownictwa Medycznego i Szpitalu Covidowym (nie wiem czy można być bliżej źródła problemu). Mianowicie - nie jest wcale źle. Nie jest już nawet tragicznie, jak to było na początku lutego" - pisze dalej.
Czy to oznacza, że sytuacja jest opanowana i Polacy nie mają czym się przejmować? Faktycznie w czasie wzrostów zachorowań służba zdrowia daje sobie świetnie radę? No właśnie nie!
"JEST TAKA ROZPIERDUCHA, ŻE WAM SIĘ W GŁOWACH NIE MIEŚCI! Patrzycie tylko na te liczby i myślicie "Oo, 5 tysięcy, oj 15 tysięcy, jejku, 20, 30 tysięcy". Te liczby nic nie znaczą, bo obecnie nikt kogo nie zmusza duszność i gorączka 40st. nie zgłasza się nigdzie i nie przyznaje, nie robi żadnych wymazów. Sam znam dziesiątki takich osób i założę się, że Wy również. A kula śnieżna się powiększa" - tłumaczy ratownik.
A sytuacja zwiększającej się liczby zakażonych przenosi się na lekceważenie pacjentów z innymi dolegliwościami, które również zagrażają ich życiu. Dlaczego? Bo karetka po prostu nie dojedzie na czas na wezwanie!
"Co z karetką? NIE DOJEDZIE! Nie, nie chodzi o to, że nie dojedzie przez 10 czy 30 min. Możliwe, że nie dojedzie przez godzinę, albo w ogóle (tu akurat finał taki sam). Już w październiku były w Warszawie takie sytuacje, że syn resuscytował ojca na środku miasta ponad godzinę i karetka nie dojechała, bo nie było. Gdzie wtedy będzie? Będzie jechać z pacjentem covidowym do szpitala 150 km za miastem, stać w kolejce jako 7 pod szpitalem już 4 godzinę, bo nie ma miejsc, stać w kolejce do dezynfekcji na bazie itd." - tłumaczy rozżalony ratownik.
Mężczyzna nie ukrywa, że sytuacja w szpitalach jest krytyczna i z każdym dniem się pogarsza. Czyja to wina? Zdaniem ratownika przede wszystkim rządu. "Ludzie z dusznościami, złamanymi nogami i bólami w klatce już czekają na karetkę po 5-6 godzin. To się dzieje TERAZ, od ponad tygodnia i jest coraz gorzej. Ratownicy do Was nie dojadą. Nie dojadą, bo nikt nie zrobił z tym nic od roku. Ani ten rząd teraz, ani żaden inny wcześniej. W dupie mają. I spoko, do czasu" - kończy swoją poruszającą relację.