Nieprzytomny 44-latek na Placu Zamkowym
Dramatyczna walka o ludzkie życie rozegrała się w sobotę, 1 października, na Placu Zamkowym. Strażnicy miejscy zauważyli mężczyznę, który wchodząc po schodach z trasy W-Z, nagle upadł.
- W pierwszej chwili pomyślałam, że potknął się o ostatni stopień schodów. Krzyknęłam do partnera, że mamy wypadek i wybiegliśmy z radiowozu. Po chwili byliśmy już przy tym mężczyźnie. Był nieprzytomny, z trudem oddychał. Zaczęliśmy udzielać pomocy - relacjonowała insp. Agnieszka Ojrzyńska z I Oddziału Terenowego, która brała udział w sobotniej akcji.
Po kilkunastu sekundach mężczyzna odzyskał świadomość, ale nie wiedział, co się stało. Pamiętał, że ma 44 lata i mieszka w Śródmieściu. W rozmowie ze strażnikami przyznał, że czuje silne pieczenie i ból za mostkiem. Te niepokojące objawy mogły wskazywać, że mężczyzna ma zawał serca.
Życie 44-latka uratowane
Strażnicy miejscy natychmiast usadzili mężczyznę w pozycji półsiedzącej tak, by kolana miał pod brodą. Wezwali też pogotowie ratunkowe. Nim przyjechała karetka, stan 44-latka robił się coraz poważniejszy. Mężczyzna dwa razy tracił przytomność. Gdy ją odzyskiwał, z trudem łapał powietrze, kaszlał i siniał.
Ratownicy medyczni przyjechali na miejsce po kilkunastu minutach. Po wykonaniu EKG zdecydowali, że zabierają 44-latka do szpitala. - Dopiero w karetce mężczyzna przyznał, że już dwukrotnie miał stany przedzawałowe. Gdyby nie błyskawiczna reakcja strażników miejskich, to zdarzenie mogło się skończyć tragicznie - podała Straż Miejska.