PiwPaw to jeden z najpopularniejszych pubów serwujących piwo rzemieślnicze. W szczytowym momencie działalności właściciel prowadził trzy lokale w stolicy oraz jeden w Łodzi. Wielu klientów chwaliło bar za wyjątkową atmosferę i rzadko dostępne gdzie indziej rodzaje piwa. Pandemię przetrwał tylko jeden z czterech lokali, a sytuacja finansowa pana Michała, właściciela biznesu, staje się coraz trudniejsza. Stojący na skraju bankructwa przedsiębiorca podjął odważną decyzję o otwarciu lokalu. Pub jednak nie przyjmuje klientów, lecz oferuje szkolenia w ramach "Piwnej Akademii". Szklanka piwa służy jako narzędzie szkoleniowe dla kursantów. To jednak łabędzi śpiew popularnego lokalu. Płatność obowiązuje tylko gotówką, ale nie jest to sposób na uniknięcie fiskusa, lecz przykra konieczność. Szykujący się do plajty właściciel zwyczajnie zdążył już... sprzedać terminal, by ograniczyć straty.
CZYTAJ: Wielka zmiana u Trzaskowskiego. Zrobił to w środku pandemii. Wszystko widać na zdjęciach
Zaległości finansowe powiększają się, pan Michał przyznaje, że w ciągu trzech dni musi zapłacić 250 tys. złotych zaległego czynszu. Mężczyzna musiał też zapłacić za koncesję, mimo że lokal pozostaje zamknięty. Sprzedaż piwa na wynos nie pomaga, ponieważ wielu klientów przychodziło do PiwPaw dla szczególnej atmosfery tego miejsca. Przedsiębiorca w rozmowie z Money.pl nie ukrywa, że jest coraz bardziej zdesperowany. Jego wyznanie zabrzmiało dramatycznie!
CZYTAJ TEŻ: Dramatyczna akcja strażaków na Gocławiu. Dziecko wjechało na sankach do jeziora
- Nie wiem, co będzie za tydzień. Może pójdę do więzienia za długi. A może podpalę się pod Kancelarią Premiera, bo już takie myśli chodzą po głowie - przyznał właścieciel baru PiwPaw.