Klasztorny dzwonek odezwał się o godzinie 3:25. Siostry franciszkanki, które w tym czasie pełniły dyżur przy okienku pobiegły sprawdzić, czy w oknie życia rzeczywiście znajduje się dziecko. Gdy do niego zajrzały, zobaczyły kruchą istotkę leżącą za szybą. - Siostry natychmiast - zgodnie z procedurami - wezwały karetkę pogotowia i policję. Dziecko zostało przewiezione do Szpitala św. Rodziny w Warszawie – przekazała siostra Anna Uberman.
Zakonnice nazwały dzieciątko na cześć św. Tomasza z Akwinu, który jest patronem dnia, w którym mama umieściła go za szybą. - Mały Tomaszek to już 19 dziecko pozostawione w Oknie Życia na ul. Hożej 53. W zeszłym roku nie było, ale w 2020 w Oknie Życia pozostawiono dwoje dzieci: 7 maja Stefanka i 24 sierpnia Zuzię - przypomniała siostra Anna. Jak poinformowała Polska Agencja Prasowa, zakonnice raz w miesiącu modlą się za dzieci pozostawione w oknie życia, a także za ich rodziców biologicznych i adopcyjnych.
Polecany artykuł:
Noworodek w siedleckim oknie życia
Dwa dni przed porzuceniem dziecka w Warszawie zadzwonił dzwonek w oknie życia znajdującym się przy Domu Dziecka „Pod Kasztanami” w Siedlcach. Dyżurny zszedł sprawdzić, czy to nie głupi żart, co niestety często miało tam miejsce. Okazało się, że za szyba leży bezbronne dziecko. Malec przyszedł na świat zaledwie tydzień wcześniej. Dyżurny z placówki wychowawczej zawiadomił policję i pogotowie.
Noworodek został przewieziony do szpitala wojewódzkiego w Siedlcach. Jak podaje serwis polskieradio24.pl, badania wykazały, że malcowi nic nie dolega. Teraz prowadzone są działania, które zadecydują co z nim dalej będzie. Prawdopodobnie trafi do rodziny adopcyjnej.
Okno życia ratuje małe dzieci
Warszawskie okno życia funkcjonuje od 13 lat. 6 grudnia zostało poświęcone przez abp. Kazimierza Nycza. Wtedy było to drugie takie miejsce w Polsce. Mieści się przy ul. Hożej 53, przy klasztorze sióstr franciszkanek Rodziny Maryi i to siostry z tego zgromadzenia pełnią nieustanny dyżur w tym miejscu.
Okno życia w Siedlcach zostało uruchomione w 2011 roku. Już po trzech miesiącach nieznana osoba porzuciła w nim soje maleństwo.