- Dwóch naszych pradziadków walczyło w wojnie z bolszewikami i pogoniło Armię Czerwoną w 1920 roku. Dziadek mamy Antoni Byrka z Sambora zgłosił się jako ochotnik do wojska oraz dziadek taty Stanisław Rogowicz z Sosnowca, który służył w pułku im. „Dzieci Warszawy” - mówi „Super Expressowi” Hanna Radziejowska, dziś szefowa Instytutu Pileckiego w Berlinie, wcześniej pracownica Muzeum Powstania Warszawskiego oraz była dyrektor Muzeum Woli i Instytutu Polskiego w Berlinie, członkini Aeroklubu Warszawskiego.
Z okazji 100. rocznicy Bitwy Warszawskiej pochwaliła się bohaterskimi przodkami. Jej pradziadek Stanisław (ojciec taty) zgłosił się jako ochotnik do armii. Został skierowany do szkoły podoficerskiej w Cytadeli a potem zmobilizowany do pułku „Dzieci Warszawy” i jako plutonowy brał udział w walkach osłonowych przed nacierającym Budionnym. Był ranny w nogę, cudem został uratowany przed bolszewikami przez swoich żołnierzy, którzy go wynieśli.
Po powrocie do służby został szefem kompani, dostał też list pochwalny od dowódcy frontu (rodzina już nie pamięta który z dowódców go honorował). Po demobilizacji Stanisław Rogowicz pracował na kolei jako maszynista.
PRZECZYTAJ TAKŻE: CO ROBIŁ PREZYDENT W BALONIE NAD WARSZAWĄ
- Gdy wrzuciłam te zdjęcia pradziadka na facebooka, rodzina zaczęła wspominać i szukać zdjęć i okazało się ze wujek ma piękne zdjęcia pradziadka w mundurze z swoją żoną oprawione jeszcze przez pradziadka - 100 lat temu! - opowiada Hanna Radziejowska. Przy tej okazji jej tata opowiedział jeszcze taką historię: - Dziadek opowiadał. że jak po szkoleniu wychodzili na front z Cytadeli to przechodzili przez dzielnicę żydowską i Żydzi machali tam wtedy polskimi flagami i wołali na ich cześć: „Pol-sztucz-ki” - Piłsudski! - zdradza nam pani Hanna.
10 SUPER SPOSOBÓW NA ŚWIĘTOWANIE BITWY WARSZAWSKIEJ
Janusz Radziejowski dodaje wspomnienie: - Patrząc na to zdjęcie czule wspominam domowe lekcje historii, na których tata rozkładał reprint Panoramy Racławickiej i przy jej pomocy opowiadał o pogonieniu bolszewików w roku 1920, podśpiewując - „Bolszewika goń goń goń!”, co sprawiło, że do dziś patrząc na Kościuszkę zawsze mam odruch, że jednak wygraliśmy.