- Byliśmy bardzo zaskoczeni - mówi Małgorzata Krawczyk, mama 8-letniego Gustawa. 1 września na korytarzach w najlepsze trwały prace remontowe, które miały się zakończyć w połowie sierpnia. Dzieci przychodzą teraz codziennie rano na Hożą, a stamtąd idą z nauczycielami do sąsiednich szkół przy Sempołowskiej, Polnej, Wilczej i Nowym Świecie. - To bardzo stresująca dla nas sytuacja - dodaje Alicja Trojanowska, która działa w szkolnej radzie rodziców.
Rodzicom z pomocą przyszedł radny Jarosław Krajewski (31 l.). - To niedopuszczalne działania urzędników, za których błędy odpowiadają dzieci - mówi "Super Expressowi" samorządowiec. - Poprosiłem Ratusz, aby przygotował wykaz wszystkich szkół, gdzie nie udało się wykonać remontów na czas - dodaje.
Odpowiedzialni za ten skandal urzędnicy ze Śródmieścia umywają ręce. Tłumaczą, że nie mają z tym nic wspólnego i ewidentnie nie potrafią przyznać, że po prostu nie dopilnowali ekipy remontowej.
- Według umowy z firmą budowlaną prace miały się zakończyć 18 sierpnia. Wiedzieliśmy, że prace są opóźnione, ale wykonawca zarzekał się, że na 1 września wszystko będzie gotowe i posprzątane - mówi beztrosko "Super Expressowi" Mateusz Dallali, rzecznik Śródmieścia. Urzędnicy choć twierdzą, że pilnowali robotników, musieli 1 września wdrożyć plan b, czyli upychać dzieci w sąsiednich szkołach. Nałożyli też kary - za każdy dzień zwłoki firma płaci 4 tys. zł.
- Na 100 procent wszystko będzie gotowe w najbliższy poniedziałek - zarzeka się rzecznik. Rodzice jednak w to nie wierzą. Bo na korytarzach wciąż jest brudno, po kątach leżą zdemontowane umywalki i inne urządzenia.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail