Dramatyczne chwile przechodził pewien jedenastolatek, który był uwięziony w swojej szkole na Pradze-Północ. Przygodę z czwartku (11 marca), na pewno zapamięta na długo. Chłopiec wszedł na teren placówki nikogo wcześniej nie informując. Ostatni pracownik nikogo więc nie szukał, tylko pozamykał wszystko na cztery spusty. Kiedy zdenerwowane dziecko zobaczyło, że zostało same w szkole, zdało sobie sprawę, że jest w pułapce bez wyjścia.
NIE PRZEGAP: 13-latki z Pruszkowa sieją grozę w mieście! Tłuką rówieśników i są bezkarne
Dziecko utknęło na terenie zamkniętej placówki. Zmarzniętego chłopca uwolnili strażnicy miejscy i strażacy. - Chłopiec próbował wydostać się z terenu placówki, ale wszystkie wejścia były zamknięte – relacjonuje Jerzy Jabraszko, rzecznik Straży Miejskiej. Na szczęście zupełnym przypadkiem dostrzegli go Strażnicy Miejscy.
Dochodziła godzina 18, gdy strażnicy miejscy z VI Oddziału Terenowego, patrolujący ul. Kowelską, zauważyli na terenie przylegającym do szkoły trzęsącego się z zimna chłopca. Kiedy podjechali przyjrzeć się sprawie zastali zmarzniętego od zimna 11-to latka. - Strażnicy wezwali więc straż pożarną. Jednocześnie poproszono matkę dziecka, by przyjechała odebrać syna – mówią Strażnicy Miejscy. Po przecięciu przez strażaków jednej z kłódek, chłopiec został uwolniony. Chłopiec omal nie zamarzł z zimna. Funkcjonariusze posadzili 11-latka w radiowozie na przyjazd mamy. Pół godziny później wrócił do domu. Tę czwartkową przygodę będzie pewnie długo pamiętał.