- Pani Alina zawsze była punktualna, znam ją od dawna, przychodzi do mnie regularnie od 3 lat na zabiegi kosmetyczne, dlatego zaniepokoiłam się, kiedy nie zjawiła się o godz. 10 na umówioną wizytę - tłumaczy kosmetyczka Hanna Ostrowska (57 l.).
- Niestety, nie miałam ani telefonu, ani adresu pani Aliny. W końcu około 11.30 to ona zadzwoniła do mnie przepraszając, że nie przyjdzie, bo nie może się podnieść!
Kobieta przewróciła się i uderzyła w głowę. Ponad dwie godziny czołgała się z kuchni do pokoju, w którym jest telefon, by zadzwonić do salonu i odwołać wizytę. Trzeba było jej ruszyć na pomoc. Ale starsza pani była zamknięta od środka, a komplet zapasowych kluczy miał sąsiad, którego bezskutecznie próbowała odnaleźć pani Hania.
- Co chwila dzwoniłam do pani Aliny sprawdzić, czy jest przytomna - opowiada z przejęciem kosmetyczka. - W końcu zobaczyłam na ulicy straż miejską, bez zastanowienia zostawiłam klientkę i pobiegłam do nich prosić o pomoc.
Na miejsce przyjechała policja, straż pożarna oraz pogotowie. Policjanci użyli drabiny i weszli do mieszkania przez okno. - Starsza pani trafiła do szpitala na Solcu. - Mam złamane biodro i czeka mnie operacja. Boję się - skarży się kobieta. Bohaterką na Starówce jest teraz pani Hania. - Ja zrobiłam tylko to, co każdy zrobiłby na moim miejscu - skomentowała krótko i skromnie dzielna kosmetyczka.