Dziennikarz był namiętnym palaczem i wcześniej były u niego podobne interwencje. W sobotę pomoc przyszła za późno. W wyniku pożaru ucierpiał też sąsiad, który próbował ratować Andrzeja Romana. Z poparzeniami trafił do szpitala. Trzeba było również ewakuować mieszkańców kamienicy, bo budynek był mocno zadymiony.
Tuż przed godziną 15 w sobotę z mieszkania na parterze budynku przy ulicy Świętojerskiej 4/10 zaczął wydobywać się ogień. Zanim przyjechała straż pożarna, sami mieszkańcy próbowali pomóc mężczyźnie wydostać się z płonącej pułapki. Niestety, poruszający się o lasce starszy pan nie zdołał wyrwać się z szalejących w mieszkaniu płomieni. Kiedy na miejsce dotarli strażacy, w pomieszczeniu znaleźli nadpalone zwłoki 84-letniego Andrzeja Romana. Według strażaków dziennikarz sam zaprószył ogień niedopałkiem papierosa. Od niego szybko zajęło się całe mieszkanie. W akcji ucierpiał również jeden z mieszkańców bloku, który bohatersko próbował ratować życie sąsiadowi. Z poparzeniami trafił do szpitala. Jego życiu jednak nie zagraża niebezpieczeństwo. - Akcja trwała półtorej godziny. Na miejscu pracowały cztery jednostki straży. Musieliśmy ewakuować około 30 osób z budynku - relacjonował kpt. Michał Gigoła z biura prasowego Stołecznej Straży Pożarnej.
- Już wcześniej dochodziły do nas sygnały, że mężczyzna zostawia niedopałki papierosów. Były też interwencje straży pożarnej u niego w mieszkaniu - przyznaje w rozmowie z "Super Expressem" Mariusz Mrozek (39 l.) z biura prasowego Komendy Stołecznej Policji. - Na razie ustalamy przyczyny tej tragedii - dodaje. Andrzej Roman był dziennikarzem m.in. "Kuriera Polskiego", "Życia Warszawy" i tygodnika "Solidarność". Specjalizował się w lekkiej atletyce i piłce nożnej. Relacjonował igrzyska olimpijskie w Monachium w 1972 r., Montrealu w 1976 r. i w Moskwie w 1980 r. Był kuzynem Zbigniewa Brzezińskiego (83 l.), doradcy ds. bezpieczeństwa prezydenta USA Jimmy'ego Cartera (87 l.).