- Duży dzik biega po zamkniętym terenie Instytutu Kardiologii. Zróbcie coś, bo boimy się wyjść z budynku - taki telefon odebrali w piątek około godz. 7 rano stołeczni strażnicy miejscy. Dyspozytor natychmiast wysłał na miejsce patrol eko, czyli funkcjonariuszy odpowiednio przeszkolonych i wyposażonych do radzenia sobie z takimi zwierzętami. Kiedy przyjechali do szpitala, okazało się, że nieproszony gość to młody, ważący około 30 kilogramów samiec. - Strażnicy podjęli decyzję o powiadomieniu łowczego - tłumaczy Monika Niżniak (32 l.), rzeczniczka straży miejskiej.
Obława na sprytnego i zwinnego uciekiniera trwała ładnych kilka godzin. Weterynarz najpierw dwa razy strzelał do zwierzaka usypiającym pociskiem, a kiedy środki zaczęły działać wspólnie z funkcjonariuszami złapał go i zaaplikował mu kolejny zastrzyk. Dopiero wtedy zwierzę trochę się uspokoiło, a mundurowi jak na rodeo złapali go na linę, drugą obwiązali nogi, bezpiecznie zapakowali do dużego samochodu i zawieźli do lasu.
- Dzik zaraz po tym wrócił do swojego naturalnego środowiska - wyjaśnia Monika Niżniak.