Dochodziła godz. 7, a na ulicach Mokotowa zaczął się poranny szczyt komunikacyjny. W tym czasie na przejście dla pieszych u zbiegu ul. Marynarskiej i Postępu weszła 48-letnia kobieta. - Szła na pasach na zielonym świetle - mówi policjant z drogówki.
Joanna K. nie podejrzewała nawet, że na zebrze może grozić jej niebezpieczeństwo. Prawdopodobnie widziała nawet zbliżający się od strony Galerii Mokotów dźwig. Gdy 20-tonowy kolos zbliżał się do przejścia dla pieszych, jego kierowca Marek Z. (48 l.) zaczął zwalniać. Nie udało mu się jednak zatrzymać dźwigu i wjechał na pasy. Pod jego koła dostała się przechodząca przez nie kobieta.
- Dosłownie zmiażdżyło jej głowę. To przerażające - mówi wstrząśnięty świadek wypadku.
Zszokowany kierowca dźwigu wyskoczył z kabiny i chciał ratować potrąconą. Było już jednak za późno. Kobieta nie żyła. W pobliżu miejsca wypadku utworzyły się ogromne korki w kierunku Ochoty. Policjanci drogówki, którzy przyjechali na miejsce, przebadali kierowcę alkomatem. Był trzeźwy. - Policjantom tłumaczył, że hamulce pojazdu odmówiły posłuszeństwa - mówi podkom. Anna Kędzierzawska ze stołecznej policji. - Dźwig został zabezpieczony i przetransportowany na policyjny parking. Badania biegłych wykażą, czy ma rzeczywiście niesprawne hamulce - dodaje.