Kim dziś byliby Władysław Stasiak, Sławomir Skrzypek, Paweł Wypych czy Iza Tomaszewska? Jakie funkcje pełniliby w rządzie? Bo że jakieś pełniliby, to jestem przekonana. Nie potrafiliby inaczej. Od ich tragicznej śmierci w prezydenckim tupolewie minęło 12 lat a ja co roku – w okolicy 10 kwietnia – zadaję sobie to pytanie. I co roku w myślach wynajduję dla nich inne funkcje. Choć zdaje sobie sprawę, że z roku na rok coraz mniej osób wie, kim były te osoby. Kim była ekipa nie do zastąpienia, którą zabrała katastrofa smoleńska.
Gdy zbliża się 10 kwietnia, wszyscy wspominają Lecha i Marię Kaczyńskich, posłów czy senatorów. A ja wtedy myślę o warszawskiej ekipie z ratusza, później wysokich urzędnikach państwowych. Wszystkich poznałam jako dziennikarka zajmująca się sprawami Warszawy i stołeczną polityką, gdy w 2002 roku Lech Kaczyński został prezydentem Warszawy. Władysław Stasiak (później szef BBN) i Sławomir Skrzypek (później prezes NBP) zostali jego zastępcami, Paweł Wypych (później sekretarz stanu w Ministerstwie Pracy) – szefem biura zajmującego się pomocą społeczną, a Izabela Tomaszewska już wcześniej pracowała w biurze prasowym, później została prawą ręką Pierwszej Damy Marii Kaczyńskiej i szefową zespołu protokolarnego Kancelarii Prezydenta RP.
Ekipa niezwykłych ideowców, państwowców, świetnych prawych urzędników, ludzi, których nie dało się zastąpić. Ich groby regularnie odwiedzam na Powązkach Wojskowych, w tzw. „kwaterze smoleńskiej”. O godz. o godz. 8.20 przy pomniku ofiar katastrofy smoleńskiej na Cmentarzu Wojskowym odczytane zostaną ich nazwiska, tak jak wszystkich 96 ofiar katastrofy. I znów pewnie nie poskromię wyobraźni, obsadzając ich na kolejnych – współczesnych stanowiskach.
Władysław Stasiak – obojętne czy kierowałby MON, czy był prezydentem miasta - pewnie dziś pędziłby z pomocą Ukrainie. Byłby – tak jak to robi obecnie Rafał Trzaskowski – wszędzie tam, gdzie być powinien. Pojechałby na granicę (Trzaskowski ostatnie dwa dni spędził w Przemyślu), spotykał się z przedstawicielami Brukseli, UNICEF, ONZ i organizował pomoc, na wszelkie kłopoty odpowiadając ze spokojem i energią „Damy radę!”. Witałby uchodźców na dworcach i pewnie sam pomagałby im nosić walizki po schodach. Tak było, gdy Stasiak w 2004 roku czekał na dworcu na wysiadających z pociągu repatriantów z Kazachstanu, których przyjmował stołeczny samorząd. Wiceprezydent zadziwił (i zawstydził) wtedy swoich współpracowników, gdy widząc starsze osoby wysiadające z ciężarami, chwycił w dłonie dwie walizy i zakomenderował zaskoczonym gościom: „Witamy. Zapraszamy! Prosimy tędy…”
„Miał w sobie pasję życia, chciał zmieniać świat. Interesował się niemal wszystkim. Miał zdanie prawie na każdy temat i było ono zawsze przemyślane. We wszystko, co robił, wkładał całe serce.” - mówiła o mężu Barbara Stasiak Sławomir Skrzypek mógłby dziś być ministrem finansów, albo nadzorować banki w ramach KNF. Mógłby być też kimś ważnym w którejś z europejskich instytucji finansowych. Też wkładałby serce w swoja pracę. Dorota Skrzypek o Sławku mówiła, że „kochało się go łatwo” - „Mąż był opoką, kimś niezwykle porządnym i dobrym, z relacji jego przyjaciół i współpracowników wiem, że wywarł piętno nie tylko na mnie, ale i na nich. Był uczciwy, pracowity i punktualny.”. To opinia ukochanej żony. Ale o Skrzypku tak mówią i jego byli współpracownicy. Nie da się go zastąpić.
Paweł Wypych? Pewnie świetnie by się dogadał z minister rodziny i polityki społecznej. A Iza Tomaszewska zapewne wciąż krzątałaby się w cieniu ważnych osób załatwiając miliony formalności, by wszystko grało i działało.
Co po tych warszawskich urzędnikach dziś zostało? Imieniem Stasiaka nazwano jedną z sal w Krajowej Szkole Administracji Publicznej i w MSWiA. Skrzypek widnieje na monecie 10 złotowej, jego imieniem nazwane jest też Muzeum Pieniądza przy NBP. O Wypychu pamiętają nieliczni. O Izie Tomaszewskiej przypomina napis na nagrobku: „Ja śpię, lecz serce me czuwa”. Za mało.
Izabela Kraj
Ten felieton powstał trzy lata temu. Przypominamy go w 14 rocznicę Katastrofy Smoleńskiej.