Emil B. zabił Kubę w szkole. Mija 5 lat od tragedii w szkole w Wawrze
Spokojna Szkoła Podstawowa nr 195 im. Króla Maciusia I była świadkiem nieoczekiwanej przemocy. Był 10 maja 2019 r. Podczas przerwy między lekcjami Kuba K., 16-letni uczeń gimnazjum, spotkał na korytarzu Emila B, 15-latka z 8. klasy szkoły podstawowej. Młodszy chłopiec zaczepił go. Doszło do sprzeczki, która szybko przyjęła gwałtowny i nieoczekiwany przebieg. Uczniowie zaczęli się szarpać. W pewnej chwili młodszy z nich sięgnął po nóż. Kuba na widok ostrego narzędzia próbował uciekać. Wbiegł do klasy piętro wyżej. 15-latek dogonił go i zaczął zadawać ciosy. W tym samym czasie w szkole była mama Kuby. Rozmawiała z dyrekcją o groźbach, jakie Emil kierował wobec jej syna. Nie wiedziała, że tuż obok jej syn walczy o życie. Niestety, pomoc przyszła za późno. Kuba zmarł w sali lekcyjnej kilka minut później. Biegli doliczyli się później aż 9 ran kłutych zadanych w plecy, głowę, szyję i klatkę piersiową. - Gdy zamykam oczy, ciągle widzę strugę krwi na podłodze korytarza w szkole. I w tej krwi leżące okulary Kuby w biało-czarnej oprawce, które nie tak dawno mu kupiłam. To było dokładnie w tym samym w miejscu, w którym ja się dosłownie chwilę wcześniej z synem pożegnałam. Tak jakby ktoś mnie śledził i zaraz po tym, jak poszłam do gabinetu dyrektora, wbił nóż w plecy mojego dziecka... - mówiła „Super Expressowi” po tragedii Tatiana, mama Kuby.
Polecany artykuł:
Napastnik został ujęty przez policję. W trakcie śledztwa na jaw wyszły kolejne wstrząsające fakty. Testy wykazały, że agresor był w chwili popełnienia zbrodni pod wpływem narkotyków. Okazało się też, że Emil planował zamach na życie kolegi. Otwarcie mówił, że go zabije. Powodem miał być dług. Ofiara była winna Emilowi pieniądze za narkotyki.
Ponad rok po tragedii w pobliżu szkoły rozegrał się kolejny dramat. Policjanci dostali pilne zgłoszenie o bójce z użyciem ostrego narzędzia. Na miejscu okazało się, że dwóch sprawców ciężko pobiło 30-letniego mężczyznę a potem jeden z nich ugodził go nożem. Napadnięty ocalił życie tylko dlatego, że udało mu się uciec do pobliskiego lokalu gastronomicznego. Mimo ciężkiej rany lekarze zdołali go ocalić. Okazało się, że nożownikiem był Tomasz B., ojciec Emila. Został zatrzymany przez policję wraz z innym mężczyzną, który brał udział w napaści. Czy agresja przeszła z ojca na syna?
- Takie wzorce często wynosi się z domu. Dziecko, które spotyka się z przemocą w domu częściej stosuje ją w swoim życiu. W swojej karierze niestety często spotykałem się z agresją wśród młodzieży. Problem narastał już pod koniec lat 90. Szczególnie to zjawisko nasiliło się, gdy młodzież zaczęła się fascynować grupami przestępczymi i ich stylem życia. Te dzieciaki widziały w nim swoją szansę na zarobienie pieniędzy. Bardziej chodziło jednak o estymę i postrach jaki wzbudzali. Chcieli, że by inni zaczęli się ich bać. W tym przypadku najwyraźniej chodziło o obie rzeczy – mówi insp. Marek Dyjasz, doświadczony oficer policji i wykładowca WSB Merito w Opolu.
Zdaniem naszego eksperta problem może narastać. - Problem przemocy wśród najmłodszych niestety utrzymuje się. To nachodzi takimi falami. W sieci co jakiś czas krążą nagrania, w których zarówno chłopcy jak i dziewczyny pokazują swoją agresję wobec rówieśników, czują się przez to lepsi. Oprócz wzorców, jakie wynosi się z domu, trzeba też brać pod uwagę wpływ przekazu, jaki płynie z kultury masowej. Młodzież uczy się agresji i przestępczego stylu życia m.in. z filmów – dodaje insp. Dyjasz.
Co można zrobić, żeby zapobiec kolejnym tragediom? - Najważniejsza jest odpowiednia edukacja. Ważna jest też nieuchronność kary. W przypadku Emila B. tak się stało, bo trafił na wiele lat do więzienia – powiedział. Problem przemocy w szkołach jest jednak zdaniem naszego rozmówcy ukryty. Wiele przypadków nie jest zgłaszanych, a słyszymy jedynie o tych najbardziej drastycznych. - Młodzi ludzie nie mówią o tym poza swoim środowiskiem, nie skarżą się. Jeżeli rodzic nie zauważy śladów przemocy i nie zgłosi się z tym, to przemoc pozostaje tematem tabu. Agresja ewoluuje wtedy od drobnych zaczepek do tak tragicznych sytuacji, jak ta w Wawrze. Jednostki agresywne zawsze znajdą sobie ofiarę, którą można zastraszyć. Tutaj sprawa została zgłoszona dyrekcji, jednak stało się to niestety zbyt późno – podsumowuje insp. Dyjasz.
Polecany artykuł: