Emil S. pochodził spod Legionowa, mieszkał na Bielanach w Warszawie. Z mieszkania wyszedł 1 listopada około 15.30. Jak się dziś dowiadujemy, zostawił list. - Wskazał w nim, że będzie ukrywał się w lesie pod namiotem w okolicach Orzechowa, Pomiechówka lub Kosewka – powiadomiła Milena, siostra Emila. Rodzina natychmiast po przeczytaniu tego listu dała znać na policję o zaginięciu brata. Taki list może świadczyć o tym, że Emil chciał być uratowany! I chyba była na to szansa, zanim otruł się lekami i gazem zakładając sobie reklamówkę na twarz. Śmierć Emila może być dziś wyrzutem sumienia wielu osób.
Polecany artykuł:
- Decyzja o targnięciu się na własne życie zawsze jest dramatyczna i bardzo trudna. Dlatego w każdym samobójcy jest światło nadziei, że jeszcze przyjdzie po niego pomoc. Z tego powodu ludzie wysyłają sygnały i zostawiają listy. Naszym obowiązkiem jest słuchanie tych sygnałów - mówi Joanna Godecka, psychoterapeutka z ośrodka InsideYou.
Poszukiwania zaginionego mężczyzny trwały aż pięć dni, były przerywane na noc, choć służby miały wciąż sygnał, że jego telefon jest aktywny. W dodatku - jak ustaliliśmy nieoficjalnie - przez trzy pierwsze dni logował się w jednym miejscu, a ostatniego - w innym, oddalonym o ponad 20 km.
ZOBACZ TEŻ: Masz depresję lub złe myśli? Nie jesteś sam! Tutaj uzyskasz pomoc
To może świadczyć o tym, że 25-latek jeszcze żył, gdy strażacy, psy tropiące i policjanci z dronami zaczynali przeczesywać wskazane przez rodzinę lasy! Jakby czekał, czy ktoś go znajdzie. Kiedy dokładnie umarł w rozbitym w lesie namiocie? Na to pytanie odpowie sekcja zwłok. Sprawą już zajmuje się prokuratura.
Każdy może przyczynić się do zapobiegania samobójstwom. Pamiętaj, jeśli potrzebujesz pomocy, zgłoś się do osób oraz instytucji pomocowych takich jak: psycholog, psychiatra, telefon zaufania 116 123, Ośrodek Interwencji Kryzysowej, czy Poradnia Zdrowia Psychicznego. Więcej informacji i spis organizacji pomocowych znajdziesz TUTAJ.