W szkole podstawowej nr 118 im. Przyjaciół Mazowsza przy ul. Leszczynowej pracuje 45 nauczycieli. W poniedziałek 20 z nich nie przyszło do pracy, we wtorek nie było już 30 pedagogów. Wzięli zwolnienia lekarskie. Do opieki nad uczniami zostało zaledwie 15 nauczycieli.
Czy to kolejna odsłona protestu nauczycieli przeciwko niskim zarobkom i reformie edukacji? Jak się okazuje, nie w tym przypadku. - Nauczyciele są chorzy. Nie jest to dobra sytuacja, ale się zdarza. Absolutnie nie podejrzewam swoich nauczycieli, że przebywają na nieprawnych zwolnieniach. Choć pewnie rozgoryczenie z powodu sytuacji finansowej mogło mieć wpływ, że z katarem poszli do lekarza – mówi Małgorzata Stawiarska, dyrektor podstawówki.
Rodzice dostali informację, że do końca tygodnia zajęcia dydaktyczne są odwołane. Ci, którzy nie mają co zrobić z dzieckiem w godzinach pracy, mogą zostawić je w świetlicy. Wczoraj było tam 13 dzieci. Rodzice wykazali się wyrozumiałością. - Jest to trochę problematyczne, ale jeśli to jest protest to całkowicie go popieram – komentuje Michał Rdzanek (34 l.), odprowadzający siostrzeńca do szkoły.
Informacja o nieobecności nauczycieli w tej jedynej warszawskiej szkole dotarła także do stołecznego ratusza.
Spotkałam się z szefami ośmiu oddziałów ZNP, żeby porozmawiać o sytuacji. Wysłuchałam uwag, dowiedziałam się jak wyglądały rozmowy z ministerstwem i mam poczucie, że jeśli nic się nie zmieni, to może dojść do strajku generalnego – uważa wiceprezydent Renata Kaznowska.