Benio był psem żwawym, żywym i zdrowym fizycznie
Benito trafił do schroniska w 2017 roku już jako kilkuletni pies. Został zabrany swoim właścicielom, bo przejawiał objawy agresji. – Benito od początku nie miał łatwo. W trakcie jego pobytu w schronisku kilkukrotnie ktoś się interesował jego adopcją. Nawet doszło do dwóch prób. Jednak za każdym razem wracał do nas. My, dwukrotnie słyszeliśmy, że pies zaatakował nowych właścicieli i że jest agresywny – przekazał w rozmowie z „SE” Aleksander Sikorski, zastępca dyrektora schroniska dla zwierząt na Paluchu.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Upały w Warszawie. Wiemy, jakie sposoby na upały mają zwierzęta w ZOO! Niektóre mogą zaskoczyć
Jak wspomina Benito zastępca dyrektora schroniska? – Był psem żwawym, żywym, bardzo wesołym i towarzyskim. Pomimo tego, zdarzały mu się epizody agresji, zazwyczaj jeden na kilka miesięcy. W tych momentach, które trwały kilkadziesiąt sekund, zapominał o swoich opiekunach i przyjaciołach z Palucha. Rzucał się i gryzł ich. Ostatni taki przypadek był w styczniu. Benito załamał rękę naszemu pracownikowi – dodał zastępca dyrektora.
Powołano komisję i podjęto decyzję o eutanazji Benito
Sytuacje się powtarzały, więc zdecydowano się na powołanie specjalnej komisji, która miała obradować nad dalszym losem Benita. – Z bólem serca podjęliśmy decyzję o eutanazji. Podczas tych kilku lat podjęliśmy wszelkie możliwe kroki. Przez jakiś czas profesorzy z SGGW w Warszawie analizowali przypadek Benito pod kątem choroby psychicznej. Liczne badania i ciągła praca nie przyniosła skutku. Skreśliliśmy go z listy adopcyjnej i poddaliśmy zabiegowi eutanazji – przekazał Sikorski.
NIE PRZEGAP: Groza w warszawskim ZOO. Zwierzęta chorują na Covid?! Pracownicy testują podejrzane osobniki
– Komisja Etyczna, po rozpatrzeniu wniosku wolontariuszy i zapoznaniu się z opiniami behawiorysty oraz lekarzy weterynarii, uznała, że Benito stanowi realne zagrożenie dla ludzi i innych zwierząt. Decyzja komisji w tym przypadku to także informacja, że wszystkie środki zostały wyczerpane – przekazał Henryk Strzelczyk, dyrektor schroniska dla zwierząt na Paluchu.
Praca z Benito miała być pracą niebezpieczną. Na początku opiekowało się nim kilkanaście osób, podczas jego ostatnich dni, tylko 5 – miał dwóch opiekunów i trzech wolontariuszy potrafiło w miarę do niego dotrzeć. Jednak ze względu na coraz częstsze przejawy agresji podjęto decyzję o jego uśpieniu. Czy można było temu zapobiec?
Polecany artykuł: