Piekło Arka wciąż trwa
Po ponad roku od tragedii w Manach dziennikarze „SE” sprawdzili czy na tamtejszym przejeździe kolejowym coś się zmieniło. Niestety, skrzyżowanie wciąż jest nieoświetlone, krzaki nadal zasłaniają widok nadjeżdżającego pociągu, a droga jest śliska. Tak było też 13 grudnia 2021 roku, gdy Arkadiusz K. wjechał z rodziną pod metalowego kolosa. Stracił ukochaną i dwójkę dzieci, mimo to jego piekło wciąż trwa. Zgodnie z aktem oskarżenia grozi mu nawet 8 lat więzienia za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym.
Przed sądem stanęli policjanci i urzędnik
Wczoraj, w sądzie rejonowym w Grójcu odbyła się kolejna rozprawa, na którą mężczyzna stawił się wraz ze swoim adwokatem. - Przesłuchiwani byli funkcjonariusze interweniujący na miejscu zdarzenia. Wszyscy zgodnie potwierdzili, że droga była bardzo śliska. Przesłuchiwano również urzędnika gminy Tarczyn, który przedstawił sądowi procedury związane z utrzymaniem dróg. Z tych wyjaśnień wynika, że ze względów oszczędnościowych dróg nie posypuje się, a jedynie się je odśnieża – powiedział w rozmowie z dziennikarzami „SE” mec. Krzysztof Dudek.
Arek wymaga opieki psychologa
Adwokat dodał, że w oparciu o te i inne zeznania świadków, można przypuszczać, że stan drogi w dniu potwornego wypadku stwarzał niebezpieczeństwo dla kierowców. - Zależy nam na tym, aby sąd wziął pod uwagę sytuację rodzinną oskarżonego. W tej chwili wychowuje dwójkę dzieci, sam wymaga specjalistycznej opieki psychologa – stwierdził mec. Krzysztof Dudek.
Sprawa wyłączona z jawności
Media nie mogły być na sali podczas rozprawy. Sędzia zdecydowała o wyłączeniu jawności procesu z uwagi na poruszanie kwestii osób nieletnich. Kolejna rozprawa zaplanowana jest na 23 maja.