Brak odpowiednich środków czystości, trudności z dostępem osadzonych do opieki szpitalnej czy gigantyczne nadgodziny strażników więziennych - to ponura rzeczywistość stołecznego aresztu na Grochowie.
- Dwóch funkcjonariuszy miało nadgodziny w wysokości około 900 godzin! Przeciętna wypadałaby na funkcjonariuszy 357. Czyli to daje ponad 2 miesiące, może nawet 3 miesiące do odbioru - mówi Wojciech Kardacz, główny specjalista w wydziale do spraw żołnierzy i funkcjonariuszy w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich.
Wiele do życzenia pozostawiają też środki czystości i artykuły biurowe dostarczane do placówki - funkcjonariusze zmuszeni są brać sprawy we własne ręce.
- Oni sami to kupują we własnym zakresie, chodzi tutaj o środki do czyszczenia okien, podłóg, biura czy sedesów. Ale kupują te środki w ogólnodostępnych sklepach, bo środki które dostaje areszt nie spełniają standardów jakości - dodaje Kardacz.
Trudne warunki pracy i mało satysfakcjonujące wynagrodzenie sprawiają, że wielu funkcjonariuszy zastanawia się nad odejściem z pracy. Służba więzienna odmówiła nam komentarza w tej sprawie.