Praga-Południe. Furiat powybijał szyby łomem. W mieszkaniu było niemowlę
Jan Król (31 l.) mieszka na Grochowie przez całe swoje życie. – Różne rzeczy się tutaj zdarzają. Bywa, że trzeba upomnieć kogoś, kto załatwia się w bramie. Do tej pory nie spotkałem się jednak z taką agresją – mówi „Super Expressowi”. Lokatorowi mieszkania na parterze kamienicy przy ul. Żółkiewskiego 3 niedawno urodziło się dziecko. Teraz jego żona i niemowlę muszą spać u krewnych.
Wszystko przez koszmarny incydent, który zburzył spokój młodej rodziny. W czwartek (5 września) wieczorem Jan zauważył, że pod jego oknem pijany mężczyzna oddaje mocz. – Zwróciłem mu uwagę, żeby sobie stąd poszedł. Wściekł się i zaczął próbować wejść do mojego mieszkania przez okno. Zamknąłem je, przytrzaskując mu palce – opowiada nasz rozmówca. Wtedy mężczyzna pobiegł do zaparkowanego obok samochodu i z bagażnika wyjął metalowy łom. Podbiegł z nim do okien i zaczął wybijać szyby. - Byłem w szoku, moja żona zabrała dziecko i uciekła do mamy. Ja zadzwoniłem po policję.
Praga-Południe. Porozbijał szyby łomem
W tym czasie agresor uciekł do kamienicy naprzeciwko. Po chwili na miejscu zjawił się patrol. Policjanci zaczęli dzwonić domofonem do mieszkańców. Żaden z lokatorów im nie otworzył. – Część chyba chciała chronić przestępcę, a reszta się zwyczajnie bała. Po wszystkim pojechałem na komendę – relacjonuje Jan.
Policja przyjęła zawiadomienie. Później okazało się, że jedna z sąsiadek nagrała całe zajście. – Następnego dnia przekazałem materiały policji. Funkcjonariuszka zapewniła mnie, że przyjadą natychmiast, gdyby działo się coś złego – opowiada dalej.
Zdarzenie, to nie tylko strach o zdrowie rodziny. Zbliża się zima, a szyby trzeba będzie wymienić. – Mieszkanie mam nieubezpieczone, a szacunkowy koszt naprawy, to jakieś 4 tys. zł. To dla nas duża kwota – mówi. Teraz jedyną nadzieją na odzyskanie pieniędzy jest złapanie i osądzenie sprawcy.
Przestępca ukrył się w kamienicy. Mieszkańcy milczą
Tego samego dnia poszliśmy porozmawiać z lokatorami kamienicy naprzeciwko, w której ukrył się napastnik. Mieszkańcy, których spotkaliśmy, nie byli jednak chętni do rozmowy. Twierdzili, że o niczym nie wiedzą.