Znicz i biała różyczka. Poruszający widok w miejscu śmierci czterolatka na ul. Jagiellońskiej
Koszmarny wypadek wstrząsnął wszystkimi mieszkańcami stolicy.
W to, co się stało aż trudno uwierzyć. Czterolatek zginął wleczony przez kilkaset metrów po torowisku.
Na miejscu śmierci czterolatka ktoś zostawił białą różyczkę i znicz.
Trudno sobie wyobrazić, co przeżywa rodzina chłopca.
Chłopiec zginął pomiędzy przystankami PIMOT i Batalionu Platerówek.
Znicz i kwiat stały przy schodach prowadzących na peron przystanku.
To z tego miejsca ruszył feralny tramwaj.
Chłopiec był tego dnia pod opieką babci. Zrozpaczona kobieta straciła przytomność.
Strażacy zasłonili makabryczny widok parawanem.
"Tutaj wszyscy płaczą" - przekazał obecny na miejscu reporter "Super Expressu".
Służby zabrały ciało chłopca z miejsca wypadku.
Dziecko było wleczone po torowisku przez kilkaset metrów.
Służby zabezpieczyły ślady.
Motorniczy wstrząśnięty zajściem.