Gang trucicieli. W sprawie pojawia się nowe nazwisko. Kim jest Robert S.?
Takiej sprawy nie było od lat. 5 zabójstw i 6 usiłowań zabójstwa. To suma wszystkich zbrodni, które śledczy przypisują warszawskiemu gangowi działającemu w Warszawie od około 6 lat. Sąd po raz drugi wezwał na salę wszystkich oskarżonych. W piątek, 22 września, swoje wyjaśnienia składał jeden z członków grupy, 43-letni Roman P. - Prokurator przedstawił podejrzanemu zarzuty dokonania zbrodni zabójstwa w zamiarze bezpośrednim poprzez wielokrotne i systematyczne podawanie pokrzywdzonym alkoholu zawierającego toksyczny izopropanol – informowała na początku 2022 r. Katarzyna Skrzeczkowska z Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga. Początkowo śledczy przypuszczali, że to on kierował gangiem. W toku śledztwa okazało się jednak, że za wszystkim mógł stać Tomasz G.
Jednak według Romana P. przyszłe ofiary miał typować również Robert S. - To Tomasz G. i Robert S. wskazywali mi osoby, z którymi miałem się zaprzyjaźnić. To oni kupowali im jedzenie i napoje oraz kazali mi nakłaniać je do przepisywania mieszkań – powiedział oskarżony. Ujawnił też szczegółowy sposób, w jaki miała działać szajka. Gdy ofiara nie chciała sprzedać mieszkania, używali podstępu. Tak było w przypadku uzależnionego od alkoholu mężczyzny mieszkającego przy ul. Wandy. - Obiecałem mu, że dostanie prace na parkingu. Przekonałem go, że musi tylko podpisać dokument, który dostałem od Tomasza G. On kazał mi wcześniej ukraść dowód osobisty tego pana. Powiedział, że zna panią notariusz, która sporządzi akt przekazania własności. Pokazałem mu gdzie ma podpisać i on to zrobił – przekonywał 43-latek. Jak dodał sam nie byłby w stanie tego wszystkiego zrobić, bo nie umie pisać. Dowód osobisty miał też ukraść starszemu mężczyźnie mieszkającemu przy ul. Marsa. Za każde takie wypełnione zlecenie miał otrzymywać pieniądze. W sumie ok. 5 tys. zł od każdego przejętego mieszkania.
W swoich zeznaniach ograniczył swoją rolę do osoby, która jedynie pośredniczyła w diabolicznych transakcjach. Tłumaczył też, że jedynie przekazywał napoje pokrzywdzonym, a na pytanie, czy w dostarczanych paczkach był alkohol odpowiadał, że „być może”. Nieco inną wersję przedstawił w grudniu 2021 r. po zatrzymaniu. W jego zeznaniach pojawia się wątek nielegalnego alkoholu kupowanego na zlecenie Romana S. w Ostrowi Mazowieckiej. Spirytus bez akcyzy i papierosy miał dwukrotnie dostarczać do Warszawy i przekazywać swojemu zleceniodawcy. Potem miał otrzymywać od niego rozcieńczony alkohol i papierosy i przekazywać go ofiarom. - Nie chcę odnosić się do moich wcześniejszych zeznań – odpowiedział po odczytaniu ich przez sędziego.
Z wypowiedzi Romana P. dowiedzieliśmy się też, gdzie mieszkały niektóre z ofiar gangu. Roman P. wymienił m.in. na Saską Kępę, Gocławek i podwarszawskie Ząbki. Jedna z przejętych działek miała znajdować się pod Ostrowią Mazowiecką.
Gang trucicieli. Kim jest Robert S.?
Robert S., którego nazwisko często pojawiało się w składanych wyjaśnieniach, miał być obok Tomasza G. kluczową osobą w całym procederze. - Zawoził mnie pod wytypowane adresy i mówił co mam robić – tłumaczył w piątek oskarżony. Robert S. nie zasiadł jednak na ławie oskarżonych, a w sprawie ma na razie status podejrzanego. Jak nieoficjalnie dowiedział się „Super Express”, Robert S., to były ksiądz z Chicago. Eks-kapłan miał zostać wyrzucony ze stanu duchownego z nieustalonych powodów. Po powrocie do Polski założył kancelarię notarialną. Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że chce współpracować ze śledczymi. Sąd wyznaczył kolejny termin na 9 października.