Szok i niedowierzanie, jak można w tak bestialski sposób potraktować bezbronną istotę. 42-letni mieszkaniec ul. Koncertowej na Ursynowie nie dość, że głodził swoją sunię, to jeszcze bezlitośnie ją katował. Psu aż wypadło oko! Na szczęście dla zwierzęcia w porę interweniowała sąsiadka bezdusznego mężczyzny.
ZOBACZ TEŻ: "Naczepa zrobiła w powietrzu trzy obroty. Dzieciaczki były zmasakrowane". Wstrząsające relacje po wypadku w Grębiszewie
Kobieta 15 lipca odwiedziła 42-latka, żeby skorzystać z drobnej sąsiedzkiej pomocy. Wtedy zobaczyła jego psa i mocno zaniepokoiła się jego stanem zdrowia. - Zwierzę było wychudzone, wystraszone, a z jego główki wystawała mu gałka oczna. Kobieta zabrała pieska do siebie i natychmiast powiadomiła policjantów, którzy poinformowali pracowników fundacji ochrony zwierząt Animal Rescue, a następnie przekazali czworonoga pod ich opiekę - podkom. Robert Koniuszy z mokotowskiej policji.
Gdy pies trafił już pod dobrą opiekę, policjanci poszli zatrzymać Pawła L. właściciela zwierzęcia. Mężczyzna, czując, że będzie miał kłopoty, zdążył dać nogę przed przyjazdem mundurowych. "Tuż przed przyjazdem naszej fundacji i Policji wyskoczył przez balkon i uciekł" - podała w mediach społecznościowych Fundacja Animal Rescue.
NIE PRZEGAP: Gwiazda internetu zabiła inwalidę na Marszałkowskiej? Rozczłonkował ciało luksusowym Porsche
Mężczyzna nie długo pozostawał na wolności. 17 lipca został zatrzymany na Bemowie. 42-latek ukrywał się u swojego przy ul. Czumy. Kiedy policjanci pojechali pod ten adres, okazało się, że Paweł L. wyszedł i poszedł w stronę pobliskiego parku. To tam wpadł w ręce mundurowych.
- Miał około 2 promili alkoholu w wydychanym powietrzu. Tłumaczył się, że nie pamięta, aby znęcał się nad swoim psem. Bił go po głowie i głodził, ponieważ w ostatnim czasie ciągle jest pijany - przekazał podkom. Koniuszy.
Policja ustala szczegóły tej szokującej sprawy. Wstępnie wiadomo już, że Paweł L. przez dłuższy czas w swoim mieszkaniu znęcał się nad swoim psem. - Trzymał go w złych warunkach bytowania, nie zapewniał odpowiedniego pokarmu, ani stałego dostępu do wody, a także tłukł go plastikową rurą po głowie, czym spowodował wypadnięcie gałki ocznej - wyjaśnił policjant.
ZOBACZ TEŻ: Kolejna śmierć nad Zalewem Zegrzyńskim. 20-latek zginął na dzikim kąpielisku
Paweł L. usłyszał już zarzuty. Prokurator zastosował wobec niego środek zapobiegawczy w postaci policyjnego dozoru. 42-latek już niedługo stanie przed sądem i odpowie za bestialskie traktowanie swojego czworonoga. Zgodnie z Ustawą o ochronie zwierząt, a dokładnie z artykułem mówiącym o znęcaniu się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem, mężczyźnie grozi do 5 lat więzienia.
Historia skatowanej suni Kropeczki ma swój happy and. Chociaż lekarze weterynarii początkowo podejrzewali, że pies został okaleczony na stałe udało się uratować jego oczko. "Udało się uratować suni oczko‼️‼️‼️‼️‼️ Przed chwilą odebraliśmy ją z lecznicy. Teraz jedzie do domu tymczasowego, w którym będzie dochodziła do siebie. Czeka ją jeszcze leczenie, antybiotyki, zdjęcie szwów. Ale najważniejsze, żeby posklejać jej złamane serduszko" - poinformowała Fundacja Animal Rescue.
W internecie trwa zbiórka na leczenie Kropeczki. Widać, że los okrutnie potraktowanej przez człowieka psiny nie jest wszystkim obojętny. W momencie pisania tego tekstu na koncie zbiórki jest już niemal tysiąc złotych więcej, niż planowano!