Dochodziła już godzina 23:30, gdy przerażona kobieta zgłosiła na policję zaginięcie swojego nastoletniego syna. 12-latek wyszedł rano z domu i nie wrócił. Nie dawał również żadnych innych oznak życia. Nie miał również ze sobą telefonu. Ślad po nim zaginął. Jak udało nam się ustalić, nic nie wskazywało na to, by w rodzinie działo się źle i chłopiec chciał uciec. - Kobieta twierdziła, że to pierwsze takie zdarzenie, nigdy wcześniej syn nie robił niczego podobnego - przekazała nadkom. Joanna Węgrzyniak.
Ruszyły gorączkowe poszukiwania chłopca. Chodziło przecież o zdrowie, a nawet życie dziecka. Policjanci nie mieli łatwego zadania. Było już ciemno, a matka 12-latka niewiele wiedziała o życiu osobistym syna. - Kobieta nie dysponowała zbyt dużą wiedzą na temat tego, gdzie syn mógłby przebywać, ani z kim się spotyka - poinformowała policjantka. Nie znała również dobrze znajomych 12-latka ani jego ulubionych miejsc, w które mógł się udać.
- Funkcjonariusze podjęli ustalenia operacyjne, zaczęli pozyskiwać pojedyncze informacje i docierać kolejno do dzieci, które mogły cokolwiek wiedzieć na temat zaginionego. Odwiedzili kilka domów, rozmawiali z kilkoma chłopcami i ich rodzicami - wyjaśniła nadkom. Węgrzyniak.
Okazało się, że 12-latek dzień spędził ze swoimi kolegami. Jednak około godz. 19 znajomi rozeszli się do domów i nikt nie wiedział, gdzie przebywa młody uciekinier.
Polecany artykuł:
Historia ma jednak swój happy end. Nim minęło półtorej godziny od zgłoszenia, mundurowi zauważyli, rozpoznali, a tym samym odnaleźli zaginionego chłopca, który akurat przemykał pomiędzy budynkami. Gdy 12-latek zobaczył policjantów, próbował jeszcze uciekać. Na szczęście nic mu się nie stało i cały i zdrowy został przekazany matce.
Polecany artykuł: