Sarnowa Góra. Policyjny Black Hawk zahaczył o linię energetyczną
"Policyjny śmigłowiec opuszczający miejsce imprezy w Sarnowej Górze dziś, 20 sierpnia, po godz. 17.00 przyczynił się do zerwania fragmentu linii łączącej dwa słupy wysokiego napięcia, która spadła na auta i w miejsce, gdzie w pobliżu stały rodziny z dziećmi" - poinformował w niedzielę (20 sierpnia) lokalny portal CiechanówInaczej.pl. Było o włos od tragedii. Na szczęście okazało się, że nie była to linia, która przewodzi prąd elektryczny o wysokim napięciu.
Policja wyjaśnia okoliczności zdarzenia
Informację o mrożącym krew w żyłach zdarzeniu podczas pikniku wojskowego z okazji 103. rocznicy bitwy pod Sarnową Górą potwierdziła policja. "Na miejscu trwają czynności wyjaśniające. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Jak w każdym tego typu zdarzeniu powiadomiono zgodnie z procedurami odpowiednie organy" - przekazała w niedzielę PAP podkom. Wioletta Szubska z Komendy Głównej Policji.
Zdaniem publicysty lotniczego Michała Setlaka, nie była to profesjonalnie przygotowana impreza lotnicza. - To nie powinno się odbywać w pobliżu linii wysokiego napięcia. Na szczęście ten przewód, który został zerwany końcówką łopaty wirnika nośnego śmigłowca to była linia odgromowa, która jest uziemiona, nie jest pod napięciem. Ale poniżej tej linii znajdują się trzy przewody pod napięciem 110 tysięcy woltów. To jest olbrzymie napięcie. Także ryzyko tutaj było bardzo potężne. Było o włos od tragedii - mówił na antenie TVN24.
Jak dodał, na profesjonalnych pokazach lotniczych obowiązują ściśle określone reguły, mówiące, że wszelkie przeloty muszą się odbywać poza publicznością. Na udostępnionych w mediach społecznościowych nagraniach widać, że w tym przypadku Black Hawk nie dość, że leciał bezpośrednio nad ludźmi, to jeszcze robił to na bardzo małej wysokości.
Polecany artykuł: