Przez kolejne tygodnie Dorota Łoboda otrzymywała kolejne śmiertelne groźby. Co ważne, wiadomości były wysyłane z różnych adresów e-mail. Jak wynika z ich treści, są one bezpośrednio związane z poparciem dla Strajku Kobiet ze strony radnej. Nienawistny internauta nie mógł pogodzić się z opinią aktywistki.
Grożą radnej Dorocie Łobodzie: "Ty pieprzona dziw..."
"Tylko Bóg decyduje o losie dziecka! Umrzeć czy żyć! Człowiek nie ma do tego moralnego prawa!" – przeczytała w jednej z wiadomości. W marcu radna zdecydowała się udać ze sprawą na policję, a ta przekazała sprawę prokuraturze.
Żoliborscy śledczy rozpoczęli śledztwo, które najwidoczniej spełzło na niczym.
– Wykonujemy czynności procesowe mające na celu ustalenie wszystkich okoliczności sprawy – informowała wówczas „Gazetę Wyborczą” Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Zobacz koniecznie: Furiat siał postrach na Grochowie. Groził przechodniom rozbitą butelką
Po zaledwie pół roku śledztwo zostało umorzone, powodem było niewykrycie sprawcy. - Pomimo podjętych czynności i ustalenia danych telekomunikacyjnych nie udało się ustalić osoby wysyłającej groźby. Sprawa pozostaje w zainteresowaniu organów ścigania. W każdym momencie może zostać wznowiona - przekazała "Super Expressowi" prokurator Skrzyniarz.
Polecany artykuł: