Do zdarzenia doszło w sobotę, ok godz. 16. 11-letni Januszek przyjechał z rodzicami na niedawno otwarty basen w Zalesiu Górnym. W pewnym momencie, podczas zabawy zniknął pod wodą. Niezabezpieczona rura zassała jego nóżkę. Chłopiec próbował się uwolnić, ale zaczęło brakować mu powietrza i opadł z sił. Topiącego się chłopca zauważyła 15-latka i zaczęła krzyczeć. - Do ratownika przybiegła nastolatka i zaczęła krzyczeć, że chłopiec topi się w dziurze. Ratownik pobiegł za nią na drugą stronę basenu. Słyszałam przeraźliwy krzyk mamy chłopca – opowiada pani Malwina.
Na ratunek topiącemu się chłopcu, rzuciło się kilku postawnych mężczyzn. Próbowali wyciągnąć małego na brzeg. Nie byli jednak w stanie go uwolnić, bo jego nóżka ugrzęzła w rurze na dobre. - W kilku próbowaliśmy go wydostać z wody. Jeden z mężczyzn nurkował i wdmuchiwał chłopcu powietrze do ust. W końcu zerwaliśmy membranę z basenu. Dopiero wtedy udało się go uwolnić. Potem wyciągnęliśmy małego na brzeg. Niestety, był nieprzytomny i siny. Sprawdziłem, czy ma drożne drogi oddechowe i ratownik zaczął go reanimować. Mama cały czas była przy synku – opowiada pan Piotr, który brał udział w akcji ratowniczej. Na miejsce wezwano służby.
Zanim jednak dotarły na miejsce 11-latek odzyskał przytomność. - Chłopiec odzyskał przytomność i pierwsze co zrobił to zapytał: Mamo ja umarłem? - mówi jeden ze świadków zdarzenia. Został przekazany załodze pogotowia i trafił do szpitala w Warszawie. Policja w tej sprawie prowadzi postępowanie. - Policjanci wyjaśniają okoliczności tego wypadku. Powiadomiony został nadzór budowlany, który sprawdzi, czy obiekt był odpowiednio przygotowany dla ludzi. Sprawą w najbliższym czasie zajmie się też prokuratura. Mama dziecka w trakcie wypadku była trzeźwa – poinformował nadkom. Jarosław Sawicki z komendy w Piasecznie.