Chwile grozy przeżył ekspedient ze sklepu "Teletorium" przy ulicy Jubilerskiej. Tuż przed zamknięciem sklepu z telefonami, do środka wszedł klient, który z pozoru nie wydawał się groźny. - Było po godzinie 20. Wszedł do sklepu i poprosił o konkretny model smartfona, Samsunga S10. Wyjąłem pudełko, wypakowałem, chwilę pooglądał i mieliśmy przechodzić do płatności, więc spakowałem telefon i zacząłem nabijać go na kasę. Był wart 2,5 tysiąca złotych - opowiedział w rozmowie z "Super Expressem" Pan Michał (30 l.), sprzedawca z Teletorium.
W pewnym momencie, wydarzyło się coś, czego mężczyzna się nie spodziewał. Życie stanęło mu przed oczami. - Klient nagle złapał pudełko z telefonem i zaczął uciekać. Próbowałem interweniować, ale krzyczał "nie goń mnie, mam glocka!". Wyciągnął pistolet i zniknął między samochodami - zrelacjonował Pan Michał
Czujność sprzedawcy była uśpiona, ponieważ napastnik nie wyglądał na złodzieja. - Przypominał trochę nerda odciągniętego od komputera. Trochę taki obłąkany. Nie pomyślałbym, że może coś ukraść - skomentował sprzedawca.
Sprawą zajęli się policjanci kryminalni. - Na miejscu zostały zabezpieczone wszystkie ślady, przesłuchaliśmy sprzedawcę oraz świadków i przeanalizowaliśmy zapisy monitoringów – stwierdziła nadkom. Joanna Węgrzyniak z komendy policji na Pradze-Południe. Na podstawie zebranych poszlak śledczym udało się wytypować złodzieja.
- Zatrzymaliśmy 20-latka. W czasie interwencji znaleźliśmy i zabezpieczyliśmy broń gazową, którą posłużył się w momencie przestępstwa. Odzyskaliśmy również skradziony telefon. W domu mężczyzny były również łupy z innej kradzieży, dokonanej wcześniej w drogerii - dodała policjantka.
20-letni złodziej usłyszał zarzut kradzieży rozbójniczej. Odpowie również za kradzież sklepową. Zdecydowano o jego tymczasowym aresztowaniu. O dalszych losach zadecyduje sąd.