Pewnie dlatego w zeszłym tygodniu przychodnia przy Szajnochy na Żoliborzu przeżywała prawdziwe oblężenie! Od godziny 6 tłum pacjentów z gorączką oczekiwał przed drzwiami przychodni z nadzieją, że szybko dostaną się na wizytę! Niestety wiele osób zostało odprawionych z kwitkiem i musiało przyjść w inne dni. Lekarze nie są w stanie przyjąć tak dużej liczby chorych! Podobnie było w przychodni przy Fieldorfa na Gocławiu. Tam osłabieni chorzy stali godzinami w kolejkach pod gabinetami. Pacjenci skarżyli się na lekarzy, którzy nie byli w stanie przyjąć wszystkich pacjentów rano. Niektórzy musieli przyjść jeszcze raz, ponieważ wizyty były dopiero po południu.
- Byłam szczepiona na grypę. Kilka dni temu wyszłam na chwilę z domu i nie ubrałam się odpowiednio. Pogoda była paskudna. Następnego dnia choroba i mnie dopadła. Czuję się fatalnie! - skarżyła się Stanisława Wesołowska (81 l.) z Żoliborza. Lekarze przekonują, że z grypą nie ma żartów. Należy koniecznie iść do lekarza i stosować się do zaleceń. Nie wolno leczyć się samemu specyfikami dostępnymi nawet na stacjach benzynowych. - Leczenie grypy nie polega tylko na zbiciu gorączki. Często firmy farmaceutyczne, reklamujące się w telewizji, żerują na ludzkiej naiwności! - alarmuje doc. Ernest Kuchar (49 l.), ekspert Ogólnopolskiego Programu Zwalczania Grypy. - Również szczepionka nie gwarantuje, że nie zachorujemy na grypę! Jej zadaniem jest złagodzenie choroby - dodaje Kuchar.
Ostatnie lata są tragiczne! Tylko od 2008 roku zachorowalność na grypę wzrosła aż czterokrotnie!
Kolejki do przychodni coraz częściej wyglądają jak te z czasów PRL-u, a to dopiero początek. Rokrocznie na grypę zapada około 3 milionów Polaków.