Adam Grzegrzółka jechał miejskim Veturilo w nocy z piątku na sobotę Krakowskim Przedmieściem. Na wysokości numeru 79, czyli tuż obok kolumny Zygmunta, urzędnik został zatrzymany przez policyjny patrol. Policjanci zbadali trzeźwość burmistrza i... okazało się, że jest pijany. Bo wcześniej bawił się na imprezie z kolegami - m.in. burmistrzem Rembertowa Kacprem Pietrusińskim.
- Mężczyzna został zatrzymany około godz. 3.30. Badanie wykazało, że miał 0,9 promila alkoholu w wydychanym powietrzu! Był grzeczny, kulturalny, wypełniał polecenia - wyjaśnia asp. Mariusz Mrozek (40 l.) ze stołecznej policji.
Niestety, jazda po alkoholu to zgodnie z polskim prawem przestępstwo. Burmistrz twierdzi, że dobrze o tym wiedział. - Zawsze byłem i jestem przeciwnikiem prowadzenia pojazdów pod wpływem alkoholu. Nigdy nie wsiadam za kierownicę samochodu nawet po symbolicznym małym piwie. Tym razem zabrakło mi umiejętności właściwej oceny i wyczucia sytuacji - tłumaczył się burmistrz.
Adam Grzegrzółka, kiedy sprawa wyszła na jaw, zachował się honorowo. Niestety, stołeczna Platforma nie okazała mu ani krzty litości.
- Oddaję się do dyspozycji pani i warszawskich struktur Platformy Obywatelskiej, wierząc, że pozwoli to uniknąć nieuczciwych ataków na Panią i sprawi, że konsekwencje mojej chwilowej lekkomyślności obciążą wyłącznie mnie - pisał Grzegrzółka w liście do prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Szefowa Ratusza nie zastanawiała się długo. - Burmistrz Białołęki złożył rezygnację, a pani prezydent tego samego dnia ją przyjęła - podsumowuje Bartosz Milczarczyk (33 l.), rzecznik prasowy stołecznego Ratusza.
Zwiodła mnie ciepła czerwcowa noc
Adam Grzegrzółka (33 l.): - Być może zwiodła mnie ciepła czerwcowa noc i fakt, że o wpół do czwartej rano jazda na rowerze po zupełnie wyludnionym placu wydawała się czymś bezpiecznym i nie przyszło mi do głowy, że może mieć tak przykre konsekwencje. Mój błąd. Widocznie w wieku 33 lat zdarza się jeszcze popełniać błędy młodości - tak tłumaczył swoją przejażdżkę po kielichu burmistrz Białołęki.