Zakupienie kaloszy okazuje się jedyną deską ratunku. Inaczej nie da się suchą stopą przebyć głębokich kałuży, które utworzyły się na chodnikach i przejściach dla pieszych. W sklepach i stoiskach obuwniczych panuje istne pospolite ruszenie. Kaloszy brakuje w całym mieście. Półki najczęściej świecą pustkami.
- Nareszcie znalazłam ładne i niedrogie! - cieszy się Karolina Sadkowska (27 l.), agentka nieruchomości, którą spotkaliśmy w dziale obuwniczym hipermarketu Tesco na Górczewskiej. - Włożę moje nowe kalosze już jutro do pracy, bo na ulicy ciężko przejść suchą nogą - dodaje zadowolona.
Patrz też: Stolica pełna dziur (ZDJĘCIA!)
W pobliskim butiku także ruch. Kalosze są, ale najpopularniejszych numerów zaczyna brakować. Panowie wybierają takie, które nie będą rzucać się w oczy. Panie stawiają na żywe kolory albo modne wzorki. Są też kolorowe kaloszki dla dzieci. Jak się okazuje, kalosze to hit tego sezonu. Markowe sklepy życzą sobie za nie nawet kilkaset złotych. W zwykłych sklepach i butikach można już bardzo ładne upolować za 50-60 zł.