Warszawski widok na zieleń i niebo
Halina Skibniewska urodziła w 1921 roku w Warszawie. Należała do pokolenia, które wyrastało z poszukiwania rozwiązań społecznych problemów w architekturze. Jej początki zawodowe były związane z Warszawską Spółdzielnią Mieszkaniową, podczas okupacji prowadzącą konspiracyjną Pracownię Architektoniczną i Urbanistyczną. W czasie wojny należała także do Organizacji Pomocy Żydom „Żegota” i w związku z tą działalnością została aresztowana na terenie getta, a potem brutalnie pobita.
Właściwy etap kariery Skibniewskiej rozpoczął się wraz ukończeniem studiów na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, gdy jak większość absolwentów trafiła do Biura Odbudowy Stolicy. Zarządzał nim prof. Jan Zachwatowicz, ojciec scenografki filmowej Krystyny Zachwatowicz. W wywiadzie dla portalu culture.pl Grzegorz Piątek, badacz i krytyk architektury, tak opisywał efekty działalności Biura:
To narysowany przez BOS klarowny układ arterii skutkuje dziś tym, że w Warszawie może dobrze działać transport publiczny. […] Nie możemy nie doceniać też faktu, jak dużo mieszkań w Warszawie ma widok na zieleń czy niebo
Boskie Sady Żoliborskie
Sady Żoliborskie były dla architektki pierwszym równie dużym projektem. Osiedle powstawało w latach 1958-1972, a prace nad nim poprzedziły studia nad dostosowaniem mieszkań do zróżnicowanych i zmieniających się potrzeb ówczesnych rodzin. Skibniewskiej zależało również na tym, aby zachować jak największą liczbę rosnących tam drzew owocowych. Były one spadkiem po znajdujących się w owej okolicy ogródkach działkowych, które powstały w 1932 roku.
Choć ich właściciele próbowali po wojnie ochronić „Towarzystwo Ogródków Działkowych – Żoliborz”, plany urbanistyczne były przesądzone. Dlatego w 1969 doszło do ostatecznej likwidacji, a w ramach rekompensaty władze podarowały działkowiczom teren zastępczy na Bielanach, gdzie ogródki znajdują się do dzisiaj.
Planując zabudowę mieszkaniową na dawnym terenie „Towarzystwa Ogródków Działkowych – Żoliborz”, Halina Skibniewska chciała, aby zabudowa osiedla była kameralna. Z tego powodu umieściła tam dwa rodzaje bloków mieszkalnych, kładąc szczególny nacisk na to, żeby nie zasłaniały się nawzajem. W związku z tym budynki osiedla są niskie i tylko jeden z nich ma jedenaście kondygnacji. Miał on jednak pełnić rolę ogólnodostępnej świetlicy. Na jego parterze znalazły się też dwupoziomowe mieszkania, przeznaczone na pracownie dla artystów plastyków.
Projektując mieszkania, Skibniewska sprzeciwiła się również ówczesnej tendencji do budowania oczek sanitarnych i ubikacji na piętrach. Jak pisał o niej Michał Ogórek w tekście „Polki idolki”:
dzięki swej sile przebicia przekuła dostęp do łazienki.
Osiedla budowane jak na Marsie
Nowatorska myśl Skibniewskiej uwzględniała nie tylko rozwiązania ekologiczne, lecz także takie, mające dostosować budynki do potrzeb osób z niepełnosprawnościami. W swojej pracy zawodowej brała również pod uwagę współzależności społeczne, kulturowe i krajobrazowe – czyli te uwarunkowania, które dla współczesnych deweloperów stanowią najwyżej mrzonkę.
Jeśli architekt twierdzi, że jest twórcą od dziurki od klucza po plan krajowy, to jest to naiwne, a nawet szkodliwe. W ten sposób powstają osiedla budowane jak na Marsie. W osiedlu Sady, czy Szwoleżerów determinantą było dla mnie każde wartościowe drzewo, istniejący budynek, widok na coś
– mówiła w wywiadzie dla miesięcznika „Architektura” w 1977 roku. I choć pojawiały się wobec niej zarzuty, że jej projekty nie są ekonomiczne, swoim oponentom odpowiadała, że oszczędności można uzyskać na przykład poprzez korzystny stosunek obwodu ścian oraz odpowiedni układ budynków.
Po sukcesie Sadów Żoliborskich, Skibniewska zasypywana była propozycjami projektowania nowych inwestycji. Odpowiedzialna była za osiedla na Woli, Sadybie czy Białołęce, lecz odmawiała, ilekroć narzucano jej przygotowanie zespołów mieszkaniowych w pobliżu tras kolejowych i wiaduktów. Nie umiała sobie bowiem wyobrazić życia w podobnej okolicy. A na pierwszym miejscu stawiała zawsze komfort przyszłych mieszkańców.
Tworzyć lepiej, niż narzucały ograniczenia
Prywatnie związana była z piętnaście lat starszym architektem Zygmuntem Skibniewskim, którego poznała na początku współpracy z Biurem Odbudowy Stolicy. Ona była świeżą absolwentką studiów, on kierownikiem pracowni urbanistycznej Śródmieście. Dzięki zabiegom Zygmunta Skibniewskiego została m.in. zmieniona lokalizacja Huty Warszawa o półtora kilometra dalej od miasta i choć sprzeciwiał się budowie PKiN-u w samym centrum, nie zdołał przekonać do tego pomysłodawców.
Halina Skibniewska była jego drugą żoną. Łączyło ich życie zawodowe, a jego doświadczenie stanowiło dla niej ważną podporę zwłaszcza na początku kariery. W różnych okresach obydwoje zasiadali także w Sejmie jako posłowie bezpartyjni, a podczas stanu wojennego wspierali internowanych działaczy opozycji. Konrad Kucza-Kuczyński pisał o Halinie Skibniewski w artykule „Kobiety w architekturze”:
Osiedla Sady Żoliborskie z lat 1958–1963 czy Szwoleżerów z 1974–1976, realizowane w czasach ograniczeń normatywnych i finansowych są dowodem, iż nawet w tamtych trudnych czasach można było w poczuciu etycznej odpowiedzialności za dzieło i odbiorcę, tworzyć lepiej, niż narzucał to suchy normatyw.
Architektka zmarła w 2011 roku w wieku 90 lat.