"Super Express": - Kiedy mówię: Stefan Starzyński, myślę: czteroletni plan rozwoju Warszawy i 100 tys. nowych mieszkań. Kiedy mówię: Lech Kaczyński, myślę: Muzeum Powstania Warszawskiego. A jakie będą skojarzenia z Hanną Gronkiewicz-Waltz?
Hanna Gronkiewicz-Waltz: - Myślę, że dwa główne skojarzenia to: druga linia metra i skok cywilizacyjny miasta, również nowe miejsca w żłobkach i przedszkolach.
- Czyje głosy chce pani pozyskać w drugiej turze?
- Wszystkich tych, którzy nie wzięli udziału w wyborach i tych, którzy poparli moich kontrkandydatów, no może poza tymi, którzy głosowali na Jacka Sasina, bo oni zapewne zdania nie zmienią. Wszystkich, którzy chcieliby, żeby w naszym mieście żyło się naprawdę dobrze.
- A na czyj elektorat liczy pani najbardziej: Guziała, Wierzbickiego, Wiplera.?
- Liczę na tych mieszkańców naszego miasta, którzy chcą, by Warszawa była otwarta, proeuropejska i nowoczesna.
- I rozmawiała już pani z byłymi kandydatami, żeby wsparli panią w drugiej turze?
- Nie, nie rozmawiałam.
- Jeżeli wygra pani wybory, to kto będzie wiceprezydentem i za jaki obszar będzie odpowiadał?
- Nigdy nie byłam i nie jestem zwolenniczką rewolucyjnych zmian, więc takich na pewno nie będzie. A kwestia zakresu kompetencji zostanie ustalona po wyborach.
- Ewolucyjne zmiany mogą oznaczać np. wymianę jednego z trzech wiceprezydentów albo powołanie czwartego. Kto odejdzie po wyborach?
- Nie będę teraz podawała żadnych personaliów. Nie chcę dzielić skóry na niedźwiedziu.
- Czy powoła pani czwartego wiceprezydenta?
- Tak, jeśli wygram, oczywiście powołam. Przypomnę, że po odejściu Jarosława Dąbrowskiego, nie chcąc robić zamieszania, rozdzieliłam jego kompetencje pomiędzy pozostałych wiceprezydentów.
- I tym czwartym będzie Jarosław Jóźwiak?
- Żadnych personaliów.
- Pani kontrkandydat zapowiedział, że jeśli wygra wybory, zaoferuje stanowisko wiceprezydenta przedstawicielowi ruchów miejskich.
- Ja nie planuję w ten sposób kusić ani ruchów miejskich, ani innych ugrupowań. Proponuję za to konkretne działania dla mieszkańców, zgodne z oczekiwaniami ruchów miejskich. Część z nich już przecież realizujemy.
- Najwięcej głosów na Bemowie zdobył Jarosław Dąbrowski. Czy PO wejdzie z nim w koalicję, czy odpuścicie sobie tę dzielnicę?
- Jedno mogę zadeklarować: nie widzę możliwości koalicji z Dąbrowskim. Reszta jest sprawą otwartą.
- Również koalicja z PiS?
- Na Bemowie możliwości są dwie - koalicja z PiS albo opozycja.
Zobacz też: Hanna Gronkiewicz-Waltz vs. Jacek Sasin. Ostatnie starcie kandydatów
- W Śródmieściu PO zdobyła najwięcej mandatów, ale samodzielnie rządzić nie może. Ruch miejski Miasto Jest Nasze gotów jest wejść z wami w koalicję w zamian m.in. za wyekspediowanie ze stanowiska burmistrza Wojciecha Bartelskiego. Co jeszcze jesteście gotowi obiecać MJN w zamian za ich poparcie?
- Dla Bartelskiego rozstanie ze Śródmieściem po dwóch kadencjach nie będzie specjalnie bolesne, bo jak sam mówił, gotów jest podjąć się nowych wyzwań. Natomiast jeśli chodzi o konkretne ustalenia odnośnie do dzielnicy, to musi je podjąć zarząd powiatu warszawskiego PO.
- Dlaczego po debacie z Jackiem Sasinem wymknęła się pani z telewizji tylnymi drzwiami i nie chciała rozmawiać z mieszkańcami?
- To była zorganizowana grupa mieszkańców mających ściśle określone sympatie polityczne. Ja zaś wolę spontaniczne spotkania.
- "Wybór, którego dokonamy za tydzień, zdecyduje, czy Warszawa będzie nadal polityczną, kulturalną i gospodarczą stolicą Europy, czy będzie żyć kompleksami i odwróci się do Europy plecami". To pani słowa na warszawskiej konwencji PO. Czy naprawdę pani wierzy, że jeśli Jacek Sasin wygra wybory, to Warszawa stanie się prowincjonalnym, pozbawionym znaczenia miasteczkiem?
- Cele i kierunki działania określa Jackowi Sasinowi szef jego partii. A jak wiadomo, Jarosław Kaczyński jest nieufny wobec Europy. Jestem przekonana, że pozycja Warszawy w Europie i aktywność przedstawicieli miasta w różnych międzynarodowych gremiach gwałtownie by zmalały. Otwartości Warszawy z pewnością nie sprzyjałaby też zapowiedziana przez Jacka Sasina likwidacja tęczy czy palmy na rondzie de Gaulle'a. Mam przynajmniej nadzieję, że nie zburzyłby tego, co zbudowałam.
- Pięć rzeczy, na które najbardziej czekają warszawiacy, to.
- .obwodnica śródmiejska, druga linia metra, rozbudowa przychodni i szpitali, żłobki i przedszkola oraz ścieżki rowerowe.
- Pani najtrudniejsza decyzja w ciągu ostatnich czterech lat, to.
- Oj, muszę się chwilę zastanowić, bo było sporo tych trudnych decyzji. Chyba podwyżka cen biletów miejskiej komunikacji.
- A nie decyzja o odwołaniu prof. Bogdana Chazana z funkcji dyrektora szpitala?
- Tak, to też była trudna decyzja.
- Nigdy nie kryła pani swojej głębokiej wiary i przywiązania do nauki Kościoła. Czy zatem nie odczuwała pani konfliktu sumienia, zwalniając prof. Chazana?
- Szanuję klauzulę sumienia lekarzy, ale jako prezydent składałam przysięgę, że dochowam wierności prawu, a prof. Chazan to prawo ewidentnie naruszył. Potwierdziła to szczegółowa kontrola w szpitalu. Wierzącego również powinna obowiązywać zasada bezstronności w orzekaniu. I ja tę zasadę zachowałam.
- Zapowiedziała pani, że to będzie pani ostatnia kadencja na stanowisku prezydenta Warszawy. Co potem? Polityczna emerytura czy walka o przywództwo w partii?
- Szczerze mówiąc, nigdy nie miałam planów politycznych, a jedynie podejmuję wyzwania, które do mnie przychodzą. W pewnym uproszczeniu wyglądało to tak: do kandydowania na urząd prezesa NBP namówił mnie prof. Lech Falandysz; do przyjścia do Platformy namówił mnie w Londynie Janek Rokita; do kandydowania na prezydenta Warszawy namówił mnie Bronisław Komorowski.
- A jest już ktoś, kto namawia panią na walkę o przywództwo w PO?
- Nie, nie. Nie ma nikogo takiego. Po 1989 r. podjęłam się tylu publicznych wyzwań, że po zakończeniu trzeciej kadencji być może skupię się na pracy naukowej i będę profesorem, który z przyjemnością będzie wypuszczał kolejne roczniki studentów.
- "Z Tuskiem łatwiej się wygrywało" stwierdziła Małgorzata Kidawa-Błońska. W czym Ewa Kopacz jest gorsza od byłego premiera?
- Dobry wynik w wyborach samorządowych zawdzięczamy właśnie Ewie Kopacz, która ma zaufanie dwukrotnie wyższe, niż miał Donald Tusk. Przypomnę, że na kilka miesięcy przed wyborami sondaże dawały PiS kilkanaście punktów przewagi nad nami, która została zniwelowana do niespełna jednego punktu. W olbrzymim stopniu to jej zasługa.
- Minimalnie, bo minimalnie, ale jednak z PiS przegraliście. To żółta kartka od Polaków?
- To jest dla nas zimny prysznic i na pewno musimy się bardzo starać, by odzyskać zaufanie i przekonać do siebie wyborców.
- Czy jest pani zaskoczona rozmiarem porażki SLD?
- W jakimś sensie tak.
- Co zdaniem pani było przyczyną tej klęski?
- O taką analizę powinni pokusić się socjologowie. Natomiast wydaje mi się, że PO mogła przejąć część tego lewicowego elektoratu, kiedy to po kryzysie nieco zmieniła swój liberalny kurs na prospołeczny.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail