Prezydent stolicy, na którą od dwóch tygodni sypią się gromy za tonące w śniegu chodniki, parkingi i nieudolnie odśnieżane ulice, ma w nosie oczekiwania warszawiaków. Oznajmiła wczoraj, że wysyłanie w miasto pługosolarek jest za drogie. Pożaliła się, że poprzednia zima kosztowała miasto 100 mln zł, a rachunek za tę sięga już 15 mln zł. - W innych krajach śniegu nie sprzątają i ludzie się do tego przyzwyczajają - stwierdziła na antenie Radia TOK FM.
Przeczytaj koniecznie: Reporterzy "Super Expressu" odśnieżają Warszawę
Zdaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz, wzorem krajów skandynawskich lepiej na ulice wysypywać żwir, który po zimie byłby zbierany z dróg. Innymi słowy - kierowcy zamiast grzęznąć w pośniegowej brei, zakopywać się będą w wymieszanym ze śniegiem żwirze i modlić o to, by odpryskujące kamyczki nie uszkodziły karoserii. O opłatach za udrażnianie zasypanych żwirem studzienek nie wspominając.
Pani prezydent zapowiedziała, że żwirową rewolucję poprzedzą konsultacje z mieszkańcami. A stołeczni radni i bez tego pukają się w głowy. - Takimi zapowiedziami pani prezydent nie tylko przyznaje się do skrajnej nieudolności w temacie odśnieżania, ale też pokazuje, że nie ma zamiaru się poprawić - kwituje radny PiS Maciej Maciejowski (32 l.). - Na utrzymaniu dróg, a więc bezpieczeństwie mieszkańców, nie można oszczędzać. A żwir może nie tylko odpryskiwać na przechodniów, ale też okazać się pozorną oszczędnością - wtóruje mu Sebastian Wierzbicki (33 l.) z SLD.