Polecany artykuł:
Słowa bezkarnie wypisywane w internecie mogą mieć ogromne konsekwencje - niestety, już w rzeczywistości. Po tragicznej śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza temat mowy nienawiści powrócił, a ośrodki monitorujące media alarmują - bierność oznacza przyzwolenie.
- Język nienawiści doprowadzi do tego, że komuś puszczą nerwy. Hejter może pomyśleć, że jeśli ktoś jest wszędzie opisywany jako zły człowiek, to jeśli go zabiję może stanę się bohaterem - tłumaczy Konrad Maj, psycholog społeczny.
Czytaj także: "Warszawa jest bezpiecznym miastem" - Trzaskowski rezygnuje z ochrony.[AUDIO]
Dużą rolę odgrywają osoby publiczne, które ten język kształtują. Celebryci, politycy i osoby publiczne utrwalają złe zwyczaje, a jak wiadomo - przykład idzie z góry.
- Skoro w języku debaty publicznej pojawiają się bardzo mocne określenia - złodzieje, zdrajcy. Nie ma się co dziwić, że to się udziela internautom, że oni widzą pewną legitymację określonych sformułowań i ten język się wyostrza - dodaje Maj.
Polecany artykuł:
Nie należy traktować internetu jako miejsca, w którym można ulżyć swoim emocjom. Na niepokojące zachowania trzeba natychmiast reagować. Zgłaszać odpowiednim służbom bądź administratorom strony. Czasami najważniejsze jest, by nienawistny komentarz po prostu zniknął...
- Ta złość wyrzucona w internet nie znika, tylko idzie dalej i nakręca inne osoby. Te nienawistne rozmowy się kumulują w pewnych obszarach. Dochodzi też do pewnej znieczulicy. Jeżeli wszyscy na forum używają słów wulgarnych, czy obraźliwych - to staje się w pewnym momencie normą - tłumaczy Maria Mikulska, Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
Czytaj także: Incydent z udziałem Gronkiewicz-Waltz. Była prezydent chce dodatkowej ochrony
Po tragicznych wydarzeniach w Gdańsku, pod ostrzałem internetowych hejterów są prezydenci miast - groźby usłyszeli już politycy z Poznania, Wrocławia, Olsztyna czy Radomia.
POSŁUCHAJ: