Modlińska w porannym szczycie to codzienna męczarnia dla tysięcy kierowców, którzy stoją tu w gigantycznych korkach, ale takiego chaosu dawno tu nie było. Powód? O godz. 7.25 na wysokości Kanałku Żerańskiego jadący w kierunku mostu Grota-Roweckiego ciężarowy mercedes ramieniem dźwigu zawadził o słup ze znakami drogowymi. Efekt? Ciężarówka wywróciła się na bok, blokując trzy z czterech pasów jezdni. Dodatkowo z pojazdu zsunął się przewożony barak socjalny. Na miejscu zjawiły się policja i straż pożarna. Ale długo nie mogły opanować sytuacji.
- Musieliśmy usunąć barak z jezdni, wyciąć znak i podnieść oraz odholować mercedesa - opowiada Michał Konopka ze stołecznej straży pożarnej.
Samochody utknęły w ciągnącym się po horyzont sznurze. Stanęły też alternatywne trasy. Olbrzymi zator sięgał aż do Legionowa. Prawdziwą gehennę przeżyli pasażerowie autobusów, które również stanęły w korku. Kierowcy wypuszczali ich z pojazdów i zdenerwowani ludzie przez kilka kilometrów szli niczym w pochodzie na Żerań, gdzie mogli się przesiadać do tramwajów i autobusów.
Akcja podnoszenia ciężarówki zakończyła się przed godz. 10 i wtedy udrożniony też został ruch. Kierowca mercedesa otrzymał 300-złotowy mandat. To jednak niejedyne konsekwencje.
- To był błąd ludzki, ewidentnie z winy kierowcy - przyznaje Andrzej Kępa, właściciel firmy transportowej, do której należy auto. - Pracownik będzie musiał zapłacić za uszkodzony pojazd i załadunek - dodał.