Koszmar rozegrał się w środę przed godz. 12 w Rzeczniowie w powiecie lipskim. - Kierujący oplem 54-letni mężczyzna, jadąc drogą podporządkowaną, na skrzyżowaniu nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu i doprowadził do zderzenia z samochodem ciężarowym - przekazała podinsp. Kucharska, rzeczniczka Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu.
Osobowym autem podróżowała rodzina: 54-letni kierowca, jego 52-letnia żona, a także 27-letnia córka z mężem i maleńkim dzieckiem. Ułamek sekundy wystarczył, by śmierć na zawsze rozdzieliła członków rodziny.
Pierwszej pomocy poszkodowanym w tragicznym wypadku udzielał na miejscu Sebastian Bugaj (27 l.), ratownik medyczny i druh OSP w Pawliczce, który jechał wtedy do rodziców. Jego relacja z miejsca zdarzenia chwyta za serce.
- Kobietom nie można już było pomóc. Ich ciała były zmasakrowane. Na szczęście dziecko siedziało w foteliku, płakało wniebogłosy, a to był dobry objaw - wspomina.
Sebastian Bugaj ruszył na pomoc kierowcy zmiażdżonego opla, który miał kłopot z ręką. 54-latek wiedział, że właśnie zginęła jego 52-letnia żona i 27-letnia córka, której ciało nadal obejmował 30-letni zięć. Dało się słyszeć i czuć jego pełne bólu milczenie.
Polecany artykuł:
Koszmarne doświadczenie zapadnie w pamięci również 63-letniemu kierowcy ciężarówki. - Jak ja sobie to z głowy wybije - powtarzał cały kierowca MAN-a. Gdyby nie odbił kierownicą, uderzyłby centralnie w niewielkie auto, a nie w jego tył.
Jak ustaliła policja, kierowcy obydwu pojazdów byli trzeźwi. Mężczyźni wraz z 30-letnim pasażerem zmiażdżonego opla oraz jego 9-miesięcznym synkiem, trafili do szpitala.