- Rany boskie, on taki biedny, poraniony. I krwawi! - usłyszał głos kobiety w słuchawce Igor Kondratowicz, który rozpaczliwie poszukiwał Diego od 14 czerwca. Wtedy ukochany Szop pracz zniknął z domu. Po tym, jak napisaliśmy o zniknięciu szopa i o nagrodzie jaką zaoferował właściciel zwierzaka znalazcy, szukała go cala Warszawa.
- Mieliśmy sporo telefonów, ale żaden nie był o Diegu. Rozpoznam go wszędzie. Aż wreszcie zadzwoniła sąsiadka. Biedaczek skrobał do jej drzwi. Ne wiedziała co z nim zrobić, zaczęła szukać w internecie, gdzie go odwieźć i trafiła na artykuł w "Super Expressie". Wiec odnalazł się także dzięki wam. Dziękuję! - cieszy się Igor Kondratowicz.
PRZECZYTAJ TEŻ WSTRZĄSAJĄCĄ RELACJĘ ŚWIADKA WYPADKU NA MOŚCIE GROTA-ROWECKIEGO
Sąsiadka pana Igora odmówiła przyjęcia nagrody. - Niech pan te pieniądze przeznaczy na leczenie Diega - usłyszał. A to niestety będzie sporo kosztowało. Zwierzak po swoim prawie dwutygodniowym "gigancie" był poraniony. Zaatakowały go robaki. Koszt "naprawy" Diego to ok. 3 tys zł.
Teraz jest w szpitalu. Weterynarz musiał szopa ogolić, żeby dostać się do rany i zlikwidować robactwo. Stąd taki biedny wygląd zwierzaczka.
- Ciągle jest w szpitalu, ale mam nadzieje że wkrótce już będzie z nami w domu - wierzy Igor Kondratowicz.
Sąsiadce zamierza i tak się odwdzięczyć. Zawodowo zajmuje się urządzeniami nawadniającymi ziemię, a że kobieta też ma ogródek, dostanie nagrodę w postaci sąsiedzkiej pomocy.
NIE ŻYJE WYBITNY ARCHITEKT WARSZAWSKI. TO ON ZMIENIAŁ BULWARY I KRAKOWSKIE PRZEDMIEŚCIE