Pierwszy wylot z warszawskiego lotniska zaplanowany był na godzinę 19:40 w sobotę. Podróżni musieli jednak uzbroić się w cierpliwość, bo ich lot kilkukrotnie był przekładany. Najpierw na godzinę 1:30, później na 13:40 następnego dnia (niedzielę, 30 czerwca). − Tuż przed 17 dostaliśmy informację, cytując: "przełożyliśmy silnik z jednego samolotu do drugiego, aby zaczął działać i punkt 17.00 będziemy mieli informację, jakie wyszły testy silnika", taką wiadomość usłyszeliśmy przez megafon na lotnisku − poinformowała portal TVN jedna z osób uwięzionych na lotnisku. Lot, według tablicy odlotów odbył się, ale dopiero w poniedziałek wieczorem (1 lipca).
Podobny dramat czekał na podróżnych, którzy chcieli wrócić do Warszawy. Ci, musieli czekać na egipskim lotnisku w Marsa Alam na przylot pierwszej ekipy.
To nie pierwsza taka sytuacja na warszawskim lotnisku. Zaledwie dwa dni wcześniej, bo (27 czerwca) zaplanowany był lot z Warszawy do Hurghady w Egipcie. Ten również się nie odbył. Pasażerowie dwukrotnie byli wyprowadzani z hali odlotów. W czwartek około godziny 15 otrzymali hotel i transfer do hotelu. Poinformowano ich, że lot ma się odbyć o godzinie 2 w nocy, więc o północy wrócili na lotnisko. Jednak lot został ponownie odwołany z powodu braku pozwolenia na wylot.
Takich sytuacji dawno nie było. Z najnowszych statystyk wynika, że jedynie 26 czerwca w europejskiej przestrzeni powietrznej wystąpiło około 450 tysięcy minut opóźnienia, z czego 360 tysięcy minut wynikało z warunków pogodowych. Sama linia Wizz Air odnotowała ponad 30 tysięcy dodatkowych minut opóźnienia na lotniskach w porównaniu do tego samego okresu rok temu.