- Nie wychodzę już głównym wyjściem, tylko bocznym, bo boję się, że zarobię słoikiem w głowę - mówi nam mieszkaniec bloku przy Łojewskiej Krzysztof Michałek (49 l.). Pierwszy raz do słoikowego ataku na tym blokowisku doszło 1 lutego wieczorem. Kilka dni później znów z okna na parking poleciały słoiki. W piątek wieczorem znów osiedlowy idiota obrzucił wejście do bloku szklanymi wekami. Szkło roztrzaskało się na chodniku. - Nie można normalnie zaparkować samochodu przez blokiem, bo za chwilę jakiś szaleniec go uszkodzi - mówi jeden z mieszkańców osiedla.
Słoiki wybiły już szybę w pięciu autach m.in. w fiacie i maździe zaparkowanych legalnie tuż przed wejściem. - Ktoś z najwyższych pięter na chwilę otwiera okno, rzuca słoik i zamyka. Ale policja nie jest w stanie ustalić kto – skarżą się mieszkańcy bloku. Monitoring zarejestrował wszystkie momenty ataku. Jednak i na nim nie widać, kto rzuca w samochody. Mieszkańcy za każdym razem zgłaszali incydenty na policję. - Ale uznali, że to niska szkodliwość społeczna czynu i na tym się skończyło – tłumaczą rozgoryczeni mieszkańcy. Boją się, że jeśli sprawca pozostanie bezkarny, komuś w końcu stanie się krzywda, bo słoik trafi przechodnia a nie samochód.
Policja nie chciała wczoraj wypowiadać się w tej sprawie.