Umiera, to niech idzie do jadłodalni. Bezdomny czekał na smierć.

i

Autor: MARCIN WZIONTEK / Super Express

Interwencja straży miejskiej w Warszawie! Umiera? To niech idzie do jadłodajni!

2019-03-05 19:08

Bezdomny umierał, ale dyspozytor straży miejskiej zalecał mu... pójście do jadłodajni. Do tego szokującego zdarzenia doszło w Warszawie. Tuż przy Dworcu Wschodnim, w starym baraku, w stercie śmieci leżał mężczyzna. Nie jadł i nie pił od kilku dni. Nie miał siły się podnieść. - Czekam już tylko na śmierć – powiedział dziennikarzom „Super Expressu”, którzy natknęli się na niego.

Zadzwoniliśmy po patrol straży miejskiej. Rozmowa z dyspozytorem jeży włos na głowie. Oto jej fragment:

Dziennikarz SE: Proszę o wysłanie patrolu na Dworzec Wschodni, w starej kanciapie leży mężczyzna bezdomny, który od trzech dni nie jadł. Stwierdził, że czeka na śmierć.

Dyspozytor straży miejskiej: Rozmawiał pan z nim? Potrzebuje pomocy?

SE: Na to wygląda. (...)

Na terenie dworca działa policja dworcowa i SOK. A więcej proszę zgłosić temat do nich, a oni będą przekazywali dalej.

SE: Jesteście strażą miejską. (…) To nie jest typowo na terenie dworca, ale obok. (...) On teraz leży. (...)

Bo tak naprawdę na Kijowskiej 20 jest jadłodajnia i ogrzewalnia. I tam może podejść. (…)

SE: Proszę o wysłanie patrolu.

Zapisuję zgłoszenie i podjedziemy. Aczkolwiek 100 metrów dalej na Kijowskiej 20 jest jadłodajnia i ogrzewalnia. (…)

Pół godziny od zawiadomienia, pojawił się patrol straży. Bezdomnym zajęła się strażniczka. Jej kolega stał obok. - Zobaczcie jaką gorącą kobitkę mamy – dowcipkował. - Jak to możliwe, że niedaleko umierającego bezdomnego strażnicy zakładali blokady na koła samochodów, a nie pomogli człowiekowi? - spytaliśmy go. - To nie ten referat – odparł.

Kilkanaście minut później 59-letniego pana Krzysztofa pogotowie zabrało do szpitala.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki