- Gdy wyglądam z balkonu na dół, to widzę, jak się dosłownie trawnik trzęsie! To przerażające, jak szczury się tam kotłują! - donosi nam mieszkaniec apartamentowca na rondzie Wiatraczna. Szczury zawładnęły Pragą-Południe. Jest ich coraz więcej nawet w ruchliwych punktach dzielnicy. Nie boją się ludzi. Biegają po chodnikach. Zaglądają do kartonów z jedzeniem wystawionych przez okolicznych sprzedawców.
Wystarczy spędzić kilka minut przy trawniku na Wiatraku, aby usłyszeć charakterystyczny szum liści, ciche piski, a po chwili zobaczyć wybiegającego na chodnik szczura! Dziennikarze „Super Expressu” w ciągu godziny naliczyli w jednym miejscu pięć odważnych osobników, które w biały dzień w tłumie ludzi ruszyły na poszukiwanie pożywienia. Daleko nie szukały. Dwa ruszyły jak po sznurku do kartonów z pączkami. Dwa do pobliskiego śmietnika. Jeden wybrał się na dłuższą podróż w stronę bazaru.
- Wcześniej ich tu nie było. Pojawiły się dopiero w tym roku - mówi „Super Expressowi” dozorca pracujący przy ul. Grochowskiej 207.
Mieszkańcy żalą się, że są terroryzowani przez gryzonie. Twierdzą, że to wina zalegających w koszach śmieci oraz resztek zostawianych przez handlujących żywnością. - Jestem przerażona! Boję się szczurów i nie chciałabym ich tu więcej widzieć. Ktoś powinien się tym zająć - mówi nam Helena Szeluk-Ćwiklińska (80 l.), mieszkanka ul. Grochowskiej.
Głodne szczury są cwane, ponieważ idealnie wiedzą, w którym momencie podejść do słodkich bułek, żeby nie przegoniła ich sprzedawczyni. Zwierzaki, szukając jedzenia, pchają się nawet do galerii handlowej. Nie pomagają porozkładane trutki.
Urzędnicy w dzielnicy zapewniają, że regularnie organizują deratyzację terenów, gdy są takie sygnały. Zarządcy terenów walczą ze szczurami na własną rękę. Jedni i drudzy jednak na razie tę walkę przegrywają.