Izabela T. z mężem w sądzie. Próbowali przejąć budynek wart 1,4 mln zł
Oskarżeni to Izabela i Aleksander T.. Przed sądem muszą się zmierzyć z zarzutem doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem i wprowadzenie w błąd Joanny (44 l.) i Jacka Peńskich (50 l.). – Oskarżeniem objęto czyn polegający na doprowadzaniu w sierpniu 2020 roku w siedzibie Kancelarii Notarialnej w Warszawie, Jacka P. i Joannę P. do niekorzystnego rozporządzenia mieniem wielkiej wartości w łącznej kwocie 1 400 000 zł przy zakupie nieruchomości gruntowej poprzez wprowadzenie pokrzywdzonych w błąd co do posiadania środków pieniężnych i zamiaru dokonania zapłaty – informuje prokurator Szymon Banna z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Małżeństwo T. znane jest w kręgach artystycznych, prowadzą cztery fundacje (jako prezesi lub przedstawiciele nadzorujący) wydawałoby się więc, że to osoby godne zaufania. Dlatego państwo Peńscy nie podejrzewali złej woli, podpisując z nimi ponad dwa lata temu akt notarialny sprzedaży domu za 1,4 mln zł. Ta suma jednak – jak twierdzą – nigdy nie trafiła na konto sprzedających. Akt notarialny został jednak podpisany a Joanna i Jacek stracili prawo do nieruchomości.
Wydawałoby się, że jeśli nabywca nie zapłaci pieniędzy, umowa sprzedaży traci ważność. Tu jednak umowy przedwstępnej zabrakło, podpisano od razu akt notarialny, który z automatu przekazuje prawo do nieruchomości na nowego właściciela, a pieniędzy sprzedający może domagać się od kupujących w oddzielnym postępowaniu sądowym. Na tej podstawie T. próbowali przejąć nieruchomość, a później domagali się od Peńskich opuszczenia domu. Nasłali komornika, który zagroził eksmisją.
Poniżej galeria zdjęć z rozprawy, a dalsza część tekstu pod galerią:
Interwencja wiceministra sprawiedliwości. "Do sprawy egzekucyjnej przystąpił prokuratur broniąc praworządności"
Po artykule na łamach „Super Expressu” i interwencji ówczesnego wiceministra sprawiedliwości Sebastiana Kalety, procedura egzekucyjna została wstrzymana, a sprawa trafiła do sądu. Skontrolowane miały zostać także działania notariusza. – Jestem zbulwersowany krzywdą, która dotknęła państwa Peńskich. Na moją prośbę przeprowadzono wizytację kancelarii notariusza. Czekamy na protokół. Również na skutek mojego wystąpienia, do sprawy egzekucyjnej przystąpił prokurator broniąc praworządności i podstawowych zasad współżycia cywilnego – informował nas Sebastian Kaleta. Państwo Peńscy nie muszą już bać się wyrzucenia z domu, ale do formalnego odzyskania nieruchomości długa droga.
– My teraz chcemy już tylko odzyskać prawo do naszego domu, by móc nim swobodnie dysponować. Czekam kiedy ten dramat się skończy. Ciągle mamy raty kredytu na dom, które wzrosły z 3 do 6 tys. zł. Musiałam sprzedać działkę na wsi, którą dostałam od rodziców, by móc spłacać dom, którego nie mogę nadal sprzedać. Nie mogę za to płacić rachunków za prąd, bo są one już na nowych właścicieli – mówi nam rozżalona Joanna Peńska. To też powiedziała ostatnio w sądzie. Nie wierzy, że od małżeństwa T. odzyska jakiekolwiek pieniądze. Chce więc tylko móc znów dysponować własnym domem.
Od adwokata oskarżonych otrzymaliśmy natomiast zaskakujące pismo w którym mec. Mateusz Daniluk (to już trzeci adwokat małżeństwa T. odkąd interesujemy się sprawą) zapewnia: „Pani Izabela T. potwierdza, że doszło do zawarcia umowy sprzedaży. Wskutek niezawinionych okoliczności wymagana kwota uiszczona została z nieznacznym opóźnieniem, co nie wzbudziło zastrzeżeń Pani Peńskiej (nie dochodziła ona zapłaty na drodze sądowej, wyczekując jej uiszczenia zgodnie z zapewnieniami Pani Izabeli T. – co ostatecznie nastąpiło), zaś już po zapłacie pełnej kwoty, przedmiotowa nieruchomość nie została Pani T. wydana. W dniu 31 sierpnia 2022 r. Sąd Rejonowy w Pruszkowie wydał postanowienie, na mocy którego uprawnione stało się dochodzenie wydania przez Joannę Peńską i Jacka Peńskiego nieruchomości w drodze postępowania egzekucyjnego. Przedmiotowa transakcja odbyła się zatem w zgodzie z prawem, co potwierdzone zostało wydaniem przytoczonego wyżej postanowienia. Jedyne zawinione zaniedbania, jakie miały miejsce w niniejszej sprawie obciążają Państwa Peńskich” – pisze mec. Mateusz Daniluk. I przekonuje że T. przedstawili odpowiednie zaświadczenia z urzędu skarbowego i banku.
– Nie dostaliśmy za dom ani złotówki! – kontruje stanowczo Joanna Peńska.
To nie było pierwsza taka sytuacja. Oskarżone małżeństwo chciało kupić drugi dom
Jak się okazuje, nie jest to jedyne niejasne działanie oskarżonych. Konrad (38 l.) i Dorota (46 l.) z Ożarowa również mieli sprzedać dom Aleksandrowi i Izabeli T. – W październiku ubiegłego roku daliśmy ogłoszenie. Po tygodniu zgłosili się do nas państwo T. Przyszli razem. Obejrzeli dom. Nie negocjowali. Pytali czy zostawimy pełne wyposażenie, łącznie z ekspresem do kawy. Zgodziliśmy się na wszystko. Jeszcze tego samego dnia potwierdziliśmy sprzedaż wartą 2,2 mln zł, a kilka dni później podpisaliśmy umowę przedwstępną – mówi „SE” pan Konrad. W tym przypadku umowa przedwstępna przewidywała zapis o wpłacie 100 tys. zł zaliczki. Ale również był „kruczek”: – W razie niedopełnienia umowy, mielibyśmy zwrócić podwójną zaliczkę, czyli 200 tys. zł – tłumaczy 38–latek.
– Dostaliśmy potwierdzenie przelewu zaliczki, które wydało się nam podejrzane. Nie był to plik wygenerowany z systemu, a po prostu zwykłe zdjęcie. W dodatku brakowało tam niektórych danych – mówi pan Konrad. Gdy po upływie tygodnia zaliczka nie dotarła na konto, małżeństwo zaczęło szukać informacji o Aleksandrze i Izabeli T. i poszli do prokuratury. – Złożyliśmy w naszej sprawie zawiadomienie w prokuraturze w Pruszkowie – podsumowuje pan Konrad.
Mecenas oskarżonych o tej sprawie: „Pani Izabela T. sondowała możliwość nabycia innej nieruchomości, co pozostało jednak w sferze niewiążących rozmów. Tytułem opłaty rezerwacyjnej uiszczona została zapłata kwoty 100 tys. zł, która to – decyzją potencjalnych sprzedających – została następnie zwrócona na konto Pana T. Nie sposób więc twierdzić, że wspomniana opłata rezerwacyjna nie została uiszczona.”. Jak było naprawdę – okaże się w sądzie. Izabela i Aleksander T. nie stawiają się na rozprawy, zasłaniając się złym stanem zdrowia i koniecznością leczenia. Sędzia Anna Kuzaj zdecydowała jednak o rozpoczęciu postępowania dowodowego pod nieobecność oskarżonych. Grozi im do 12 lat więzienia.
– Pilotuję tę sprawę i będę się jej przyglądał wieloaspektowo – zapowiada też detektyw Krzysztof Rutkowski.
Listen on Spreaker.