Jacht uległ awarii, nikt nie kwapił się, by pomóc
Było o włos od tragedii. W niedzielę (23 lipca) patrol "wodniaków" pełniący służbę na zbiorniku w Domaniowie (pow. przysuski) zauważył dryfujący jacht, który wiatr niebezpiecznie spychał w kierunku zapory czołowej zbiornika. Kiedy mundurowi podpłynęli bliżej okazało się, że w łodzi zepsuł się silnik. - Sternik jachtu, aby zapobiec rozbiciu łodzi, zacumował jacht na kotwicy. Mieszkańcy Warszawy oświadczyli, że od dłuższego czasu wzywali pomocy, jednak żadna z łodzi nie podpłynęła - poinformowała asp. szt. Aneta Wilk z przysuskiej policji.
Sytuacja była niezwykle dramatyczna. Tego dnia był upał i silny wiatr, a na łodzi znajdowała się czwórka dorosłych i dwoje małych dzieci. Jedynie chwile dzieliły łódź od roztrzaskania się o zaporę.
Funkcjonariusze natychmiast podjęli akcję ratunkową, wzięli łódź na hol i pomogli dopłynąć bezpiecznie do przystani. - Żaden z żeglarzy nie potrzebował pomocy medycznej - zapewniła asp. szt. Aneta Wilk.
Policja apeluje o rozsądek
Mundurowi po raz kolejny apelują o rozwagę i ostrożność podczas korzystania z wypoczynku na wodzie. - Pamiętajmy, by właściwie oceniać swoją wiedzę i umiejętności. Uważajmy na szybko zmieniające się warunki pogodowe, takie jak burza lub nagłe podmuchy wiatru - przypomina policja.