O próbie powiększenia mieszkania przez Andrzeja Jakubiaka zrobiło się głośno, gdy śródmiejscy radni postanowili sprawę skontrolować, bo nabrali wątpliwości co do wyceny 24-metrowego lokalu. Były wiceprezydent stolicy chce go kupić od miasta i połączyć ze swoim - 89-metrowym.
Biegły wycenił pustostan z gruntem na 144 tys. zł. Radni wzięli pod uwagę tylko cenę za lokal (97 tys. zł) i krytykowali, że 3,8 tys. zł za metr to za mało w tak atrakcyjnej okolicy. Sprawdziliśmy. Biegły porównał 20 innych sprzedawanych lokali. M.in. 71 m przy ul. Jaracza poszło za 7,6 tys. zł za metr, a 61-metrowy przy Dobrej za 8,2 tys. za metr kwadratowy. - A 12 tys. zł za metr odnosi się do apartamentów o wysokim standardzie. Zatem oczekuję przeprosin - oświadczył w piątek szef KNF. W przeciwnym razie spotka się w sądzie z radnym Janem Śpiewakiem i Krzysztofem Sobolewskim, którzy mówili o zaniżonej wycenie. Pustostan przy Kopernika jeszcze w 2012 roku był zamieszkany, w 2013 władze dzielnicy uznały go za lokal niesamodzielny, wtedy mógł być sprzedany bez przetargu. Poseł Jacek Sasin sugerował tu przejaw "korupcji politycznej". Za te słowa trafi teraz na salę sądową.
- Nie mogę pozwolić na ataki uderzające w mój wizerunek i dyskredytujące mnie jako osobę uczciwą - uzasadnia pozew Andrzej Jakubiak. A poseł PiS opiera zarzut: - Skoro nie miałbym nic do ukrycia, na miejscu szefa KNF sam zwróciłbym się do CBA, by prześwietliło kontrowersyjną transakcję kupna mieszkania. Pozywanie mnie do sądu za to, że jako poseł wyrażam publiczne wątpliwości, jest absurdem - komentuje Jacek Sasin. Jakubiak zawiadomił też prokuraturę o bezprawnym ujawnieniu jego adresu.
Zobacz też: Ankieterzy ruszają w miasto