Jan Kossowski od czterech lat jest radnym Platformy Obywatelskiej na Ursynowie. Działa w trzech komisjach, ma na koncie blisko 30 interpelacji. Aktywność radnego łączy z funkcją prezesa świetnie prosperującej firmy budowlanej - Profil BNU. Problem w tym, że większość zleceń finansowana była z miejskiej kasy. Przykłady? Budowa apteki w przychodni przy ul. Romera, Centrum Obsługi Osób Niepełnosprawnych przy ul. Andersa 1, modernizacja przychodni przy ul. Grochowskiej 339 czy przebudowa połowy Szpitala im. Świętej Rodziny.
Patrz też: Warszawa: Tak radny Ursynowa robi interesy!
Część zleceń firma radnego dostała po przetargach ograniczonych, niektóre z wolnej ręki. - Głównymi odbiorcami naszych usług są instytucje państwowe i komercyjne - szczycą się władze firmy na stronie internetowej. Po oświadczeniach majątkowych Jana Kossowskiego widać, że ostatnie cztery lata tej działalności mu się opłaciły. Roczne przychody firmy dają mu średnio 250 tys. zł.
Zanim został radnym, miał tylko mieszkanie i samochód
Najwięcej, bo ponad 1 mln zł, zarobił w 2007 roku. Będąc samorządowcem, przez cztery ostatnie lata dużo zaoszczędził. Według oświadczenia majątkowego z 2006 r. nie miał nic prócz mieszkania i samochodu. Natomiast w dokumencie z tego roku poinformował o 786 tys. zł oszczędności, domu i dwóch mieszkaniach.
Radny oczywiście nie widzi w tym nic złego. - Wara wszystkim od tego, co robię! Zrobiłem dla tego miasta więcej niż 100 innych radnych. Osobiście jestem odpowiedzialny za wiele przychodni, szpitali w tym mieście - mówi Kossowski. Dlaczego więc nie startuje w nadchodzących wyborach? - Rola radnego jest bardzo ograniczona. Nie mogłem osiągnąć tego, co sobie założyłem - tłumaczy. Tego, jakie miał plany, już jednak zdradzić nie chce.
To poważny konflikt etyczny
Zdaniem prof. Michała Kuleszy (62 l.), prawnika i współtwórcy reformy samorządowej, działanie radnego jest wysoce nieetyczne. - Absolutnie nie powinno to tak wyglądać. Radni mają znacznie bliżej do zamawiającego niż ktokolwiek z ulicy. To poważny konflikt etyczny - twierdzi profesor. Szkoda, że wyborcy nie będą mieli szans wystawić mu własnej oceny.