Jan Śpiewak, były warszawski radny, słynie z ostrych, bezkompromisowych komentarzy i jest chyba jednym z najczęściej pozywanych do sądu lokalnych aktywistów. Niedawno został ułaskawiony przez prezydenta Andrzeja Dudę.
Tym razem to historia obyczajowa. Obrażony i zniesławiony wypowiedziami Jana Śpiewaka poczuł się Sebastian Wierzbicki, stojący na czele Sojuszu Lewicy Demokratycznej w Warszawie i od kilku lat pełniący funkcję wiceprezesa zarządu Pałacu Kultury i Nauki.
Gdy Warszawą wstrząsnęła afera korupcyjna, związana z burmistrzem dzielnicy Włochy (Artur W. został złapany przez CBA gdy próbował schować łapówkę wrzuconą mu przez okno samochodu), Śpiewak zamieścił na portalu społecznościowym komentarz dotyczący również Wierzbickiego...
„Dobry kolega burmistrza Włoch Sebastian Wierzbicki, lider SLD w stolicy, który również jest na utrzymaniu warszawskiego podatnika, też lubi dobre samochody i luksusowy styl życia. Drogie CBA: możecie zrobić kontrolę w jego miejscu zatrudnienia?" - napisał na twitterze Jan Śpiewak po zatrzymaniu Artura W. Były też zdjęcia polityka SLD przy eleganckich autach czy motorówce, sugerujące „zamiłowanie polityka do luksusu”.
Wierzbicki poczuł się urażony sugestią, że jego majątek pochodzi z przestępstwa. Żadne auto, przy którym pozował, nie należało do niego. Szalę goryczy przelało wciągnięcie w tę wojenkę jego żony. Zażądał w procesie cywilnym przeprosin i wpłaty 10 tys. zł na Centrum Zdrowia Matki i Dziecka.
W piątek (12 lutego) Sąd Okręgowy w Warszawie uznał Śpiewaka za winnego pomówienia i nakazał przeproszenie Sebastiana Wierzbickiego. Darował mu jednak konsekwencje finansowe.
- Nie mam zamiaru przepraszać. Ten wyrok jest skandaliczny! Stajemy się jak Białoruś. Okazuje się, że mieszkańcy nie mają już prawa pytać o pochodzenie majątku polityków. Będę się odwoływał od tego wyroku – komentuje ten dzisiejszy wyrok sądu dla se.pl Jan Śpiewak.
A jak komentuje wyrok Sebastian Wierzbicki?
Jestem zadowolony z tego wyroku, który pokazuje, że nie ma świętych krów i nawet najbardziej zaangażowani aktywiści nie mogą przekraczać prawa w swoich wypowiedziach - stwierdza szef Warszawskiego SLD zapytany przez se.pl