"Super Express": - Czy pan się cieszy z wpadki swojego poprzednika?
Jarosław Dąbrowski: - Oj, to takie pytanie, na które trudno odpowiedzieć. Po pierwsze, mój poprzednik naprawdę miał bardzo ciekawy i dobry pomysł. Chciał zrealizować system idealny. Chciał mieć takiego mercedesa albo lexusa od razu na samym początku. To był bardzo ambitny projekt...
- Tylko fatalnie przeprowadzony...
- No cóż. Pewne obiektywne fakty mówią, że po prostu kilka błędów popełniono przy budowie tego systemu, przy specyfikacji przetargowej. To Krajowa Izba Odwoławcza wytknęła. Tak mogę skomentować tę sytuację.
- Pan będzie lepszym wiceprezydentem?
- Czy lepszym? Nie uważam, że mój poprzednik był złym wiceprezydentem.
- Gdyby był dobrym, to nadal piastowałby tę funkcję.
- Może miał inne założenia po prostu. Ja mam inny sposób funkcjonowania. Nie chcę tutaj mówić, kto jest lepszy, kto zły. Nie jestem od tego. Uważam raczej, że chodzi o to, by z ludźmi rozmawiać. Czy to są przedsiębiorcy, czy to są mieszkańcy, czy to są media. Żeby się komunikować.
- Zrobi pan porządek? I ze śmieciami, i z tym chaosem informacyjnym?
- Zrobię wszystko, co będę mógł, żeby zrobić porządek i ze śmieciami, i z takim dość jeszcze niezbyt konkretnym przekazem. Jestem odpowiedzialny w tej chwili za tę część wizerunkową miasta.
- To ma pan mnóstwo pracy.
- Tak. Mam, zdaję sobie z tego sprawę. Ale ja się pracy nie boję. To jest też kwestia troszkę innego podejścia. Potrzeba trochę więcej otwartości. Otworzymy Ratusz. Ostatnio pani prezydent powiedziała bardzo ważną rzecz podczas sesji rady miasta. Otóż wyciągniemy urzędników zza biurek i wyślemy ich w teren i odwiedzimy każdy dom, każdą posesję, każde mieszkanie. Wytłumaczymy, jak segregować śmieci.
- Macie kogo wyciągać, bo urzędników trochę namnożyło się w Ratuszu w ostatnich kadencjach.
- To wynika z tego, że wiele obowiązków scedował na nas rząd. To nie jest tak, że zatrudniamy, bo lubimy, tylko dlatego, że musimy.
- Rada miasta obniżyła stawki za wywóz śmieci dla warszawiaków i cieszymy się z tego powodu wszyscy. Nasza gazeta też o to walczyła, walczyli o to czytelnicy. Świetnie, tylko jak się tak człowiek zastanowi, to coś jest nie tak. Miesiąc temu ta sama usługa kosztowała X, nagle się okazuje, że za tę samą usługę można zapłacić X minus 30. Jak to możliwe?
- Już tłumaczę. Teraz to nie jest ten system, który będzie obowiązywał po 31 stycznia 2014 roku. Jesteśmy w okresie przejściowym, w tak zwanym systemie pomostowym, na który wydał zgodę wojewoda mazowiecki. Ten system jest obiektywnie tańszy, bo nie zawiera elementów poprzedniego. Które istotnie zwiększały koszty obsługi. Na przykład śmieciarki miały mieć GPS-y.
- To znaczy, że za kilka miesięcy będziemy mieć nowy system i nowe opłaty.
- Na pewno będzie nowy system. Czy nowe opłaty, to zobaczymy. Będziemy robić wszystko, by te ceny były jak najniższe.
- Na ile decyzja rady dotycząca nowego cennika to była decyzja podjęta w wyniku kalkulacji ekonomicznych, a na ile strach przed referendum? Nieubłaganym, bo już udało się uzbierać niezbędną liczbę podpisów.
- Obawiałem się tego pytania. Ja nie zajmuje się referendum w Ratuszu. Teraz najważniejsze są śmieci. A referendum sobie żyje swoim życiem. Ja jestem przekonany, że mieszkańcy popatrzą na to bardzo obiektywnie. W przyszłym roku mamy wybory, można zweryfikować wtedy całość pracy prezydenta.
- Ostatnie pytanie. Czy pójdzie pan na referendum?
- Nie zastanawiałem się jeszcze nad tym. Nie emocjonuje mnie ta sprawa.
- Tak czy nie?
- Nie wiem jeszcze, zastanowię się . Dla mnie referendum same w sobie nie jest niczym, takim... Nie powiem, że nieważnym...
- Czyli nie chce pan robić frekwencji, mówiąc krótko? Bo bez frekwencji będzie nieważne.
- Nie. Nie . Nie wiem, zastanowię się. Jeszcze nie podjąłem decyzji, czy pójdę, czy nie pójdę. Myślę, że taki sam kłopot ma mnóstwo mieszkańców Warszawy. Rozmawiałem swego czasu, jeszcze jako burmistrz, z mieszkańcami, co oni na ten temat myślą, i naprawdę były bardzo różne, skrajne opinie. Niektórzy mówili, że to jest śmieszna zagrywka kilku osób, którym się nie podobają jakieś konkretne działania prezydenta miasta. Ja uważam, że każdy ma prawo zbierać podpisy w każdej sprawie.
- 150 tysięcy podpisów warszawiaków opowiadających się za referendum to już nie jest śmieszna sprawa.
- Ja nie mówię, że jest śmieszna, absolutnie. Ja powtarzam tylko opinie. Ja traktuję bardzo poważnie tę sprawę, aczkolwiek nie zajmuje mnie to. Nie budzę się rano, myśląc "ojej, referendum". Niech sobie to referendum będzie. Ja jestem przekonany, że mieszkańcy Warszawy wiedzą, co trzeba zrobić, pozwolą pani prezydent dokończyć kadencję i wybrać ją na następną.